Najlepsze prezent pod
choinkę jaki mógł mikołaj przynieść to oczywiście nowy
singiel Blind Guardian, który miał premierę 5 grudnia tego
roku. „Twilight of the gods” to dobry tytuł, który
przyciąga uwagę, a choćby z tego względu, że przed laty
Helloween nagrał świetny kawałek o podobnym tytule. Również
i klimatyczna okładka autorstwa Felipe Machado Franco sprawia, że
chce się sięgnąć po najnowszy singiel Blind Guardian. Ma on na
celu zwiększenia zainteresowania wokół nadchodzącego albumu
tj „Beyond The Red Mirror”, który ukaże się na początku
roku 2015. Czy rzeczywiście nowy singiel podgrzewa atmosferę wokół
albumu?
Na płycie znajdziemy
tytułowy „Twilight of The Gods” oraz dwa koncertowe kawałki w
postaci „Time stands Still” i „The Bards Song's, które
nagrano na koncercie Wacken w 2011 roku. Te dwa wielkie hity Blind
Guardian wypadają znakomicie, ale to żadna nowość. Jedynie można
przeczepić się do jakości oraz brzmienia perkusji. Mimo tych wad
te dwa klasyki zachwycają. Jednak one pełnią tutaj rolę
wypełniaczy, co by na płycie nie był jeden utwór i
właściwie można sobie darować głębszą ich analizę. Ciekawszy
kąskiem jest singiel „Twilight of The Gods”. Zespół
próbował przywrócić dawne brzmienie, schować nieco
perkusję, dać nieco brudu, ale wyszło to niezbyt ciekawie. Jest to
brzmienie mało soczyste i właściwie przywołuje na myśl to z „A
Twist in the Myth”. Tak większość fanów już przeżywa
powrót Blind Guardian do czasów „Imaginations From
the Other Side”. Prawda jest taka, że pseudo szybsze tempo,
ostrzejszy riff to jeszcze nie gwarancja, że już jesteśmy w latach
90. Zespół próbuje nawiązać do tamtego okresu, ale
średnio im to wychodzi. Praca gitar i progresywne wtrącenia zostały
zaplanowane, że całościowo więcej tutaj z dwóch ostatnich
albumów z naciskiem na „A Twist in The Myth” niż
klasycznych albumów. Niby utwór ma wszystko to co
powinien mieć, a mimo to wieje nudą. Refren obdarty z mocy i
epickości, Hansi śpiewa jakby na pół gwizdka, a oszczędność
tutaj na pewno nie sprzyja. Marcus i Andre też wygrywali już
ciekawsze rzeczy i tutaj czuję spory niedosyt. Ciekawiej już było
na nowym Sinbreed, w którym występuje Marcus i Frederik.
Wieje nudą, nie tylko z tego względu że to już było wiele razy
podane, ale z tego względu że brzmi to po prostu zwyczajnie i nie
ma się czym zachwycać. Większe wrażenie na mnie robił „A
Voices in the The dark” i to był hit na miarę „imaginations
from the Other Side”. Nie skreślam Blind Guardian i na pewno
dostaniemy solidny album, ale mam przeczucie że będzie to słabszy
album niż „At the Edge of Time”i o bym się mylił.
To tylko singiel i nie ma
sensu skreślać Blind Guardian na starcie. Wciąż jest nadzieja, że
singiel jest najsłabszym kawałkiem na płycie. W głębi duszy sam
w to nie wierze, ale poczekajmy na ostateczny werdykt.
Ocena: 6/10
P.s recenzja przeznaczona dla magazynu HMP
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz