To miał być wielki dzień dla fanów rocka. Tak przynajmniej
widziano premierę albumu The Hollywood Monsters. Projektu muzycznego
Stepha Hondy, który spełnia się jako gitarzysta i
kompozytor. Był w Mammoth, działał z Paul Di Anno, a teraz tworzy
własną historię. Szkoda, że mówiło się o nawiązaniu do
klasyki, do muzyki Ac/Dc czy Deep Purple, a tak naprawdę „Big
Trouble” okazał się porażką i wielkim rozczarowaniem. Nie
pomogło zatrudnienie gwiazd pokroju Vinny Appice, Paul Di Anno, czy
Don Airey. Pochwalić można za chęć stworzenia muzyki nawiązującej
do lat 70, szkoda tylko że brzmi to chaotycznie. Klimat jest i nic
więcej. Nie wiem co jest gorsze brak hitów, czy może to, że
płyta jest nudna i każdy utwór jest okrojony z energii i
melodyjności. Brzmi to jak dzieło staruszków, którzy
muszą wyżebrać parę groszy od fanów rocka. „Oh
Boy” to utwór który demontuje zespół
i odkrywa wszelkie niedoskonałości. Mroczny klimat „Village
of The Damned” może podobać się fanom Black Sabbath i
Ozziego. Nie brzmi to, źle ale też nie jest to żaden majstersztyk.
Jednak jest to jeden z ciekawszych momentów na płycie. Tak
samo można napisać o żywszym „Move On”, który
zawiera sporo cech Deep Purple. Nuda goni nuda, zespół nie
wie co i jak grać. Zupełnie to nie chwyta i nie zapada w pamięci.
Z tej miałkiej i rozlazłej papki jeden utwór zasługuje na
uwagę, a mianowicie „Underground”. Jest moc, jest
pazur i hard rock pełną gębą. Tego właśnie brakuje pozostałym
utworom. Być może ten projekt miał takie podejście jak śpiewa to
Paul Di Anno w „Fuck You All”. Właśnie tak to
widzę, bo nie słychać zaangażowania, ani radości w tym graniu.
Kolejne nie miłe rozczarowanie roku 2014.
Ocena: 2/10
P.s Recenzja przeznaczona dla magazynu HMP
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz