Kto by pomyślał, że
amerykański Ruthless jeszcze kiedyś powróci do świata
żywych. Miło jest widzieć, że kolejna formacja z lat 80 powraca z
nowym materiałem. Ruthless to jeden z tych amerykańskich bandów,
który zaliczany jest do przedstawicieli klasycznego US power
metalu i często jest wymieniany obok Omen, Liegie Lord czy Jag
Panzer. Faktycznie ten zespół nie odbiegał stylistycznie, a
przynajmniej taki rodzaj muzyki prezentował w latach 80. Zespół
powstał w 1982 r i zostawił po sobie bardzo mocny debiut w postaci
„ Discipline of Steel”. Potem kapela się rozpadła i teraz
powraca po prawie 30 latach z nowym albumem tj „They Rise”.
Wspomnienia odżyją i znów można sobie przypomnieć stary
dobry US power metal.
Ze starego składu został
wokalista Sammy Dejohn, który śpiewa jeszcze wyżej i jeszcze
agresywniej niż przedtem. Wciąż jednak stara się zachować
tradycję i dawny blask Ruthless. Jest jeszcze Kenny Mcgee, który
był odpowiedzialny za partie gitarowe na debiucie. Tym razem wspiera
go Dave Watson. Ta współpraca na nowym albumie brzmi
solidnie. Jest mocno, agresywnie i do przodu. Tutaj nie dostaniemy
niczego innego jak typowy, rasowy US power metal przesiąknięty
latami 80. Zespół nie kombinuje i stroni od eksperymentów,
stawiając przede wszystkim na tradycyjne rozwiązania. Nawet
brzmienie jest dość surowe i nieco przybrudzone, by jeszcze
bardziej nam przybliżyć debiut i lata 80. Słychać to dość
dobrze w otwierającym „Defender”. Drugi utwór
to „Leceration” i tutaj postawiony na mroczny
klimat, na stonowane tempo i sporo tutaj starego Metal Church.
Tytułowy utwór „They Rise” to ciekawa
mieszanka Black Sabbath i Sacred Steel. Zespół może nie
grzeszy pomysłowością i sporo tutaj wtórności, tak jak to
jest w oklepanym „Circle of Trust”, który
mógłby zdobić album Blaze'a Bayley'a. Zespół
najlepiej wypada w takim szybszym graniu jakie prezentuje w „Hang
Man”. Typowy US power metal z domieszką thrash metalu i to
jest to co tygryski lubią najbardziej. Sporo tutaj wpływów
Attacker, zwłaszcza jeśli w słuchamy się w główny motyw
gitarowy. Z tych ciekawszych kompozycji warto wymienić tutaj
niezwykle melodyjny „Out of the Ashes” , czy thrash
metalowy „Frustation” . Warto wspomnieć że mamy
tutaj też utwory z epki „Metal Without Mercy”, co jeszcze
bardziej podkreśla wartość nowego wydawnictwa.
Ruthless powrócił
i pokazał, że pomimo upływu czasu można odnaleźć się w nowych
czasach i grać dalej swoje. Tradycyjny US power metal zakorzeniony w
latach 80, tak można opisać „They Rise”. Może nie jest to nic
nowego, ani też wybornego, ale jest to kawał solidnego metalu,
który ucieszy smakoszy staroci i kultowych kapel, który
poszły w zapomnienie. Ruthless witamy z powrotem.
Ocena: 7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz