Zastanawialiście się
kiedyś jakby to było gdyby Rainbow się reaktywował? Jakby
brzmieli? Czy było to dalej to samo co kiedyś? Czy może Ritchie
próbowałby nieco odświeżyć formułę? Można by się długo
zastanawiać nad tym, ale po co męczyć się jak można sięgnąć
po nowy album Stargazery. 4 lata zespół poświecił nad
przygotowaniem następcy „Eye on The Sky” z 2011r. Tamten album
zrobił niezłą furorę i odniósł spory sukces. Szczerze w
tamtym czasie nie wierzyłem, że zespół stać nagrać coś
lepszego niż debiut. Jednak „Stars aligned” to znacznie bardziej
dojrzały album, bardziej dopracowany i możemy tutaj mówić o
prawdziwym arcydziele. Stargazery są w szczytowej formie i zawiesili
poprzeczkę bardzo wysoko nie tylko sobie, ale innym zespołom
grającym melodyjny metal z domieszką hard rocka.
Stargazery to bardzo
ciekawy przypadek. Chcą konkurować choćby z takim Axel rudi Pell,
który też przecież specjalizuje się w melodyjnym metalu,
który również sporo czerpie z Rainbow, czy Black
Sabbath z okresu Tony Martina. Mogłoby się wydawać, że młody
zespół nie jest wstanie konkurować z takim zespołem, że
nie jest w stanie stworzyć niczego pomysłowego, a tym bardziej
świeżego i bardziej autorskiego. Tutaj was zaskoczę. Stargazery to
jeden z nie wielu zespołów, który najlepiej odświeżył
formułę Rainbow czy właśnie Black Sabbath z okresu Tonego
Martina. Niby zespół wykonuje podobnie utwory, stawia na
podobną stylizację i sposób tworzenia melodii. Jednak
Stargazery robi swoje i pozostaje wierny swojemu charakterowi.
Baśniowy klimat, typowe fińskie klawisze, które nadają
melodiom futurystyczny charakter, nie zapominając przy tym o
finezyjnych partiach gitarowych, które swoją gracją i
techniką są równie genialne jak te Ritchiego Blackmore'a.
Tutaj szacunek i wielkie brawa dla Pete'a Ahonena, który
stanął na wysokości zadania. Co ciekawe co utwór to inny
motyw, to większe zaangażowanie i ciekawszy pomysł. Jest pod
wielkim wrażeniem. Nie jest łatwo skomponować 13 utworów i
zagrać tak je by każdy wnosił coś innego do albumu. Prawdziwą
ucztą są tutaj pojedynki gitara kontra klawisze. Marco Sneck
stworzył niezwykły świat za pomocą klawiszy. Tutaj nie jest do
końca typowy Rainbow. Jest bardziej w stylu fińskim, bardziej
progresywnie, ale wszystko jak zwykle słodkie i bardzo melodyjne. No
i tutaj można nieźle odpłynąć w tym baśniowym klimacie. Trzeci
bohater tej płyty, bez którego nie byłoby mowy o klimatach
Rainbow to wokalista Jari Tiura. Słychać, że inspirował się Tony
Martinem i Doggie Whitem. Materiał jest tak świetny i każdy utwór
to prawdziwa perła. Otwieracz „Voodoo” to kawałek,
który pokazuje jak powinien brzmieć melodyjny metal naszych
czasów. Nutka symfoniki w tle, coś z Evil Masquarade, coś z
Rainbow, ale też sporo fińskiego metalu tutaj upchano. Dalej mamy
podniosły, epicki „Angel of The Dawn” i to jest
kompozycja, którą nie da się opisać słowami. Niby jest
lekka, niby bardziej hard rockowa, ale ma w sobie to coś magicznego.
Nawet duch Queen można tutaj wyłapać. W podobnym klimacie jest
utrzymany, finezyjny, ciepły i nieco melancholijny „Missed
Train to Paradise”. Więcej Rainbow i to z tego z „
Strangers in Us All” słychać w „Invisible” .
Tutaj można doszukiwać się odpowiedzi na te pytania postawione na
wstępie. Jest tez i miejsce dla Black Sabbath z czasów
Martina i tutaj najlepszym tego przykładem jest nieco marszowy
„Absolution”. Klimaty Aor i spokojny motyw, wręcz
romantyczny to atuty ballady „Academy of Love” i
tutaj zespół stara się wycisnąć z nas łzy. Odświeżona
formuła Rainbow w „Painted into a corner” z nutką
symfonicznego klimatu brzmi naprawdę interesująca. Wystarczy
posłuchać ile pracy i serca wkłada w swoje partie gitarzysta Pete.
To robi wrażenie. Melodyjny „Dim the Hallo”
przesiąknięty melodią rodem z twórczości Abba czy partiami
gitarowymi na miarę Queeen też brzmi ciekawie. Ostrzejszy riff
można uświadczyć w „Bring Me The Night”, ale to
dalej melodyjny metal zakorzeniony w Rainbow. Każdy utwór to
potencjalny hit i tak też jest z „Warriors Inn”
czy „Dark Lady”. Jak widzicie sami materiał jest
bardzo równy i urozmaicony.
Stargazery znakomicie
odświeżył formułę Rainbow i pokazał, że można czerpać z
wielkich kapel, jednocześnie nie popadać w kopiowanie. Album
dopracowany pod każdym względem i pokazuje, że muzyka Rainbow może
brzmieć świeżo i wręcz baśniowo. Stargazery to póki co
jeden z najciekawszych zespołów reprezentujących Finlandię,
która ostatnio przeżywa kryzys, jeśli chodzi o produkcje
metalowe.
Ocena: 10/10
Trochę cię tu pojechali
OdpowiedzUsuńhttp://www.powerofmetal.fora.pl/plyty-2015,40/stargazery-stars-aligned,5156.html
Odgryź się no...
Płyta oczywiście bardzo dobra
Tak zaglądam tam czasami, jednak poziom tego forum już nie ten co kiedyś :P Przywykłem do tego, że zawsze podoba mi się coś co zazwyczaj większość jedzie:D Pamietam np sytuację z płytą Headhunter:D i Stargazery to kolejny przykład:D Co mam się tam zarejestrować by przepychać się z nimi? Jaki jest sens ku temu? Ważne że są ludzie, dla których warto pisać :D A nie brakuje ich :D Ja tesknię za Rainbow i ten zespół dał mi trochę właśniej takiej muzyki :D Czego można chcieć więcej :D Zamiast tracić czas na kłótnie lepiej napisać kolejną recenzją, albo odpalić jakiś ciekawy album :D Dzisiaj zrobiłem sobie dzień z Seventh Avenue i mam zamiar ich opisać na blogu :D Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCiekawa kapela z niezłym wokalem. Warta zauważenia
OdpowiedzUsuń