Strony

poniedziałek, 23 lutego 2015

ENTRICER - Origin of Sorrow (2014)

Enticer to ciekawy przypadek, bowiem jest to kapela, która defacto powstała w latach 80, a dokładniej w 1987r, jednak nigdy nie było jej dane wydać debiutancki album. Nagrywali dema, aż w końcu w 1991r się rozpadli. W roku 2011r o dziwo zespół powrócił i nagrał w końcu upragniony materiał, który nigdy wcześniej nie ujrzał światła dziennego. Teraz nadszedł ten dzień, by to się zmieniło. Tak więc rok 2014 to rok premiery „Origins of Sorrow”. Widać, że zespół jest jeszcze duchem w tamtych latach, co potwierdza klimatyczna i ręcznie narysowana okładka. Jednak wraz z wejściem „Life's Blood” dostajemy soczysty heavy/speed metal z domieszką progresywnego metalu i nawet thrash metalu w łagodnej formie. Znacznie więcej zespół ukazuje w „No turning Back”, bowiem tutaj jest energia, więcej power metalu i pazura. Nutka agresji i thrash metalu wybrzmiewa w rozpędzonym „Fighting Illusions”. Jest to utwór zrobiony z myślą o fanach Rage, tak więc nie dziwi tutaj zawartość niemieckiej toporności. Uwagę przykuwa epicki, rozbudowany „March of The war elaphants”. Utwór ma taki minus, że jest nie potrzebnie wydłużony i mało spójny. Z tym zespół średnio sobie radzi, bowiem często pojawiają się momenty zbyteczne. Jak mam na coś jeszcze ponarzekać to na pracę gitarzystów, która jest monotonna i pozbawiona ikry. Grają jakby z przymusu i słychać niestety ten brak euforii. Często wieje nudą w fazie solówek i riffów, ale to też zespół stara się nadrobić melodiami, czy właśnie szybkością. Dzięki temu powstały takie udane kompozycje jak „My World” czy „Eye for an Eye”. Entricer stać na zryw, stać na petardę i prawdziwy power metalowy kop co potwierdzają w „Steel Your Heart”. Tonacja i stylistyka jest tutaj bardzo przybliżona do dokonań Freedom Call. Marszowe, true metalowe klimaty dostajemy w „Total War” czy „Wings Of steel”.To daje nam w ostateczności album niezrównoważony, mało spójny i momentami nudny. Jedną z tych przyczyn, jest zbyt długi materiał, który trwa ponad godzinę, oklepany styl i najzwyczajniej w świecie kiepskie pomysły na utwory. Co jest godne pochwalenia to brzmienie no i klimat lat 80. Płyta do przesłuchania, jednak nie jest to ten rodzaj albumu do którego chce się wracać.

Ocena: 5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz