Strony

niedziela, 1 marca 2015

CORSAIR - One Eyed Horse (2015)

Ostatnio odkryłem taki dość ciekawy zespół o nazwie Corsair. Przyciągnęła mnie nazwa zespołu i oczywiście okładka nowego albumu „One eyed Horse”. Niezwykły klimat bij z tej okładki i już wiedziałem że sięgam coś z kręgu doom/stoner/heavy metalu. Miłym zaskoczeniem było to, że zespół nie boi się wykorzystać elementy progresywnego rocka. Co mnie jednak bardziej zaskoczyło, że ten młody zespół gra na takim poziomie. Istnieją od 2008 roku, mają na swoim koncie jeden album i dwie epki. Robi to wrażenie, a już z pewnością to, że zespół w swojej muzyce nawiązuje do Black Sabbath, Thin Lizzy, Uriah Heep, czy Iron Maiden. Nie jest to żaden klon, ale nowa jakość progresywnego rocka.

W zamian za poświecenie około 50 minut dostajemy mroczne, przybrudzone brzmienie rodem z produkcji doom metalowych czy też z kręgu stoner rocka. Mamy specyficzny klimat, ponury i taki nieco przygnębiający. Nawet momentami jest psychodeliczny i przytłaczający, ale to jest atut tego wydawnictwa. Przede wszystkim ciekawe pod względem partii gitarowych. Marie Landragin i Paul Sebring oczarują was lekkością, rytmiką i finezją. Jest w tym wszystkim magia i nutka melancholii. Wszystko tak wyważone, że ma się wrażenie, że to muzyka z innego wymiaru. Album otwiera progresywny, ale zarazem przyjemny „Shadows from Breath”. Tutaj już można odpłynąć do innego świata. Niezwykła mieszanka ostrego riffu rodem z Black Sabbath i lekkości wyjętej z Uriah heep. Dzieje się tutaj naprawdę sporo i trzeba oddać muzykom że stworzyli ambitny kawałek. W takim „Ghostlands” jest doom metal, jest stoner, ale też i heavy metal. Właśnie ten utwór ma w sobie coś z starego Iron Maiden. Tytułowy „One Eyed Horse” to kawałek z kolei bardziej melancholijny, bardziej emocjonalny i ukazuje piękno progresywnego rocka. Jeszcze większe emocje towarzysza przy „Royal Stride”, który mógłby trwać znacznie dłużej i ukołysać nas do snu. „Brothers” to pozycja wyjątkowa pod względem popisów gitarowych i agresji. Dobrze się słucha też rockowych kompozycji pokroju „Sparrows Cragg”, a całość zamyka niezwykle pomysłowy „Coriolis”.

Płyta jest miłą odskocznią od dotychczasowych power metalowych czy heavy metalowych tegorocznych propozycji. Coś dla tych co szukają czegoś ambitniejszego i mocno osadzone w klasyce gatunku. Młody zespół, ale jak słychać stać ich na wiele i z pewnością nie można zlekceważyć ich drugiego albumu. Fani Black Sabbath brać się zasłuchanie czym prędzej.

Ocena: 8.5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz