Ostatnio
odkryłem taki dość ciekawy zespół o nazwie Corsair.
Przyciągnęła mnie nazwa zespołu i oczywiście okładka nowego
albumu „One eyed Horse”. Niezwykły klimat bij z tej okładki i
już wiedziałem że sięgam coś z kręgu doom/stoner/heavy metalu.
Miłym zaskoczeniem było to, że zespół nie boi się
wykorzystać elementy progresywnego rocka. Co mnie jednak bardziej
zaskoczyło, że ten młody zespół gra na takim poziomie.
Istnieją od 2008 roku, mają na swoim koncie jeden album i dwie
epki. Robi to wrażenie, a już z pewnością to, że zespół
w swojej muzyce nawiązuje do Black Sabbath, Thin Lizzy, Uriah Heep,
czy Iron Maiden. Nie jest to żaden klon, ale nowa jakość
progresywnego rocka.
W
zamian za poświecenie około 50 minut dostajemy mroczne,
przybrudzone brzmienie rodem z produkcji doom metalowych czy też z
kręgu stoner rocka. Mamy specyficzny klimat, ponury i taki nieco
przygnębiający. Nawet momentami jest psychodeliczny i
przytłaczający, ale to jest atut tego wydawnictwa. Przede
wszystkim ciekawe pod względem partii gitarowych. Marie Landragin i
Paul Sebring oczarują was lekkością, rytmiką i finezją. Jest w
tym wszystkim magia i nutka melancholii. Wszystko tak wyważone, że
ma się wrażenie, że to muzyka z innego wymiaru. Album otwiera
progresywny, ale zarazem przyjemny „Shadows
from Breath”.
Tutaj już można odpłynąć do innego świata. Niezwykła mieszanka
ostrego riffu rodem z Black Sabbath i lekkości wyjętej z Uriah
heep. Dzieje się tutaj naprawdę sporo i trzeba oddać muzykom że
stworzyli ambitny kawałek. W takim „Ghostlands”
jest doom metal, jest stoner, ale też i heavy metal. Właśnie ten
utwór ma w sobie coś z starego Iron Maiden. Tytułowy „One
Eyed Horse”
to kawałek z kolei bardziej melancholijny, bardziej emocjonalny i
ukazuje piękno progresywnego rocka. Jeszcze większe emocje
towarzysza przy „Royal Stride”,
który mógłby trwać znacznie dłużej i ukołysać nas
do snu. „Brothers”
to pozycja wyjątkowa pod względem popisów gitarowych i
agresji. Dobrze się słucha też rockowych kompozycji pokroju
„Sparrows Cragg”,
a całość zamyka niezwykle pomysłowy „Coriolis”.
Płyta
jest miłą odskocznią od dotychczasowych power metalowych czy heavy
metalowych tegorocznych propozycji. Coś dla tych co szukają czegoś
ambitniejszego i mocno osadzone w klasyce gatunku. Młody zespół,
ale jak słychać stać ich na wiele i z pewnością nie można
zlekceważyć ich drugiego albumu. Fani Black Sabbath brać się
zasłuchanie czym prędzej.
Ocena:
8.5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz