A co powiecie na
mieszankę Accept, Kiss, Krokus i Mercyful Fate? Jeżeli lubicie też
muzykę w której jest spora ilość NWOBHM to bez wątpienia
pozycją dedykowaną dla was jest debiutancki album japońskiej
formacji Sabbrabells. Kapela ta działała w latach 80 i nagrała w
tamtym okresie w sumie 3 wydawnictwa. Debiut zatytułowany po prostu
Sabbrabells może nie porwie was dopieszczoną produkcją, czymś
nowym, czy energią. Ma za to jednak inne atuty. Przybrudzone riffy,
okultystyczne teksty, mroczny klimat czy charyzmatyczny wokalista to
tylko pierwsze z brzegu przykłady, że Sabbrabells nie jest taki zły
jak mogłoby się wydawać. Zresztą już otwieracz wprawia w dobry
nastrój. „Devil's Rondo” to taki klasyczny
heavy metal z domieszką hard rocka i NWOBHM. Prosty riff wyjęty z
twórczości Accept czy Kiss od razu nakreśla styl i poziom
prezentowanej muzyki. Niby takich utworów w tamtym okresie
było sporo i wiele w lepszych aranżacjach. Jednak Japończycy
poradzili sobie znakomicie i pokazali, że grać potrafią. Hard
rockowy „Hell's Rider” to bardziej stonowany
kawałek i tutaj zespół zabiera nas w rejony hard rocka spod
znaku Krokus, ale nie tylko. Mamy znów nutkę Kiss, a nawet
Black Sabbath. O płycie nie można byłoby mówić tak
pozytywnie, gdyby nie wkład gitarzystów. To właśnie ich
zagrywki, pomysłowe riffy i duża ekspresja tak jak to jest ujęte w
„Hakai” to z pewnością album nie byłby tak udany
i nie zapadł by w pamięci. Pod względem partii gitarowych jest to
bardzo ciekawy krążek. Są mroczne, finezyjne riffy, lekkie i
intrygujące solówki. Tak właśnie powinien brzmieć heavy
metal o tematyce okultystycznej. Nie zabrakło też szybszego kawałka
i tutaj „Wolf Man” sprawdza się w tej roli
znakomicie. Może tutaj więcej Angel Witch i starego Iron Maiden,
ale czy to w czymś przeszkadza? Na pewno nie. Lekki przyjemny rock
z czasów Deep Purple uświadczymy w „Sokubaku”
i to jest bardzo ciekawa kompozycja. Bardziej złożona, bardziej
dojrzała i urzekająca swoją formą. Całość zamyka energiczny
„Black Hill”, który jest mieszanką Iron
Maiden i Mercyful Fate. Album jest bardzo treściwy i udało się
zamknąć w 40 minutach, co również uznać należy za atut.
Płyta nie męczy i słucha się jej bardzo przyjemnie. Każdy kto
lubi stare czasy kiedy rządził NWOBHM, pierwsze płyty Accept,
Mercyful fate czy Kiss ten będzie zadowolony z tego co osiągnął
Sabbrabells na swoim pierwszym albumie. Polecam.
Ocena: 7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz