Przychodzi taki dzień,
że ma się dość agresywnych riffów, że nie ma się ochoty
na szybkie galopady i chce się posłuchać czegoś ambitniejszego,
czegoś bardziej klimatycznego. Każdy z nas ma często dość
codziennej szarości i szuka swojej oazy spokoju, swojej odskoczni,
drzwi do innego świata magii i baśni. Jedną z takich płyt jest
drugi album Heir Apparent zatytułowany „One Small Voice”. Tym
albumem kapela pokazała jaki ogromny potencjał w nich drzemał i
wielką stratą dla progresywnego heavy/power metalu był rozpad tej
kapeli po wydaniu tego krążka. Na szczęście trochę muzyki po
sobie pozostawili, a to co zaprezentowali na drugim albumie
przechodzi ludzkie pojęcie.
Co się takiego
wydarzyło? Ano amerykańska formacja, która powstała w 1983
roku po nagraniu świetnego debiutu „Graceful Inheritance”
postanowiła pójść na przód. Po trasie koncertowej
pojawiły się przetasowania w składzie i pojawił się nowy
wokalista Steve Benito i klawiszowiec Michael Jackson. Zespół
przeszedł do wytwórni Metal Blade, która zajęła się
wydanie drugiego albumu „One Small Voice”, który ukazał
się w 1989 roku. Zmiany personalne i stylistyczne rzadko kiedy
przynoszą pożądany sukces i nie zawsze kończą się
zaakceptowaniem przez fanów. Heir Apparent postanowił się
jakby odciąć jakby od szybkiego i melodyjnego heavy/power metalu i
w pełni oddać się progresywnemu graniu. Klimatyczne, momentami
melancholijne, wręcz futurystyczne klawisze, które mają
tworzyć odpowiednią atmosferę jak w przypadku takich kapel Dream
Theater czy Queensryche. Zrezygnowanie z prostych melodii, na rzecz
bardziej złożonych i bardziej pokręconych. Porzucono szybkie tempo
i postawiono na wolne, wręcz balladowe, które ma poruszyć
nasze zmysły i podziałać na nasze emocje. Porzucono hard rockową
przebojowość i postawiono na ambitne refreny. By nowy styl był
jeszcze bardziej autentyczny wybrano Steva na wokalistę i to był
odpowiedni człowiek do tego zadania. Niesamowita ekspresja,
wyjątkowa maniera i technika, a do tego wyczyniał takie cuda co
Geoff Tate czy tez wokalista Crimson Glory. Nowy album różnił
się od debiutu i to bardzo. Jednak została niezwykła melodyjność
i oczywiście poziom granej muzyki. Heir Apparant nagrał bardzo
klimatyczny album, który zabiera nas do innego świata.
Okładka już zdradza, że będzie to dzieło inne od debiutu i że
będzie to bardziej progresywna płyta. Tak też jest. „Just
Imagine” zdradza jakie brzmienie mieć płyta. Bardziej
wyszukane pomysły, futurystyczny klimat i wszystko otoczone czystym,
ciepłym brzmieniem, które bardziej nasuwa płyty z kręgu
progresywnego rocka aniżeli heavy/power metalu. Obecność klawiszy
sprawia, że muzyka amerykanów brzmi świeżo. „Crossing
in Border” to znakomity przykład tego stanu i to też
jeden z nie wielu utworów, który przerysowuje energię
i dynamikę z poprzedniego wydawnictwa. Jest tutaj heavy/power
metalowa motoryka. „Screaming” to lekki i bardziej
hard rockowy kawałek, który zachwyca swoją przebojowością.
„Alone Again” wzrusza i łapię za serce i takich spokojnych
momentów jest znacznie więcej. W podobnym klimacie jest
choćby „One Small Voice”. Bogate aranżacje,
popisy gitarowe i ciekawe przejścia uświadczyć możemy w
progresywnym „Decorated/ The Fifth Season”. Jest
też coś dla tych co szukają tutaj power metalu i bardziej
agresywnych riffów. Do tego grona trzeba zaliczyć „Cacophony
of Anger”,melodyjny
„Young Forever”
czy ostrzejszy „We are The People”.
Swoją zasłużoną sławę zdobył znakomity cover w postaci „The
Sound Of Silence”,
który nabrał zupełnie innego klimatu w nowym wykonaniu.
Mimo swoich lat, mimo
niezwykłej, wręcz ambitnej formuły ta płyta wciąż zachwyca
wykonaniem i pomysłowością. Nic dziwnego, że płyta po dzień
dzisiejszy ma swoje grono fanów, którzy darzą ją
kultem. Ta płyta to coś więcej niż skrzyżowanie melodyjnego
heavy metalu i progresywnego rocka, to płyta pełna emocji, gdzie
harmonijne klawisze odgrywają znaczącą rolę. Subtelne, dobrze
wyważone melodie i melancholijna atmosfera, to cechy które
czynią ten album wyjątkowy i bardzo oryginalny. To tylko potwierdza
jak utalentowana była ta grupa i szkoda że wciąż należy do grona
najbardziej niedocenianych formacji heavy metalowych.
Ocena: 10/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz