Strony

piątek, 31 lipca 2015

CONGIURA - Iblood (2015)



L 'Aquila to mała miejscowość w Włoszech, w której narodziła się mało znana komu kapela Congiura. Działają od roku 2012 i póki co nie mogą narzekać na brak słuchaczy czy też zainteresowanie.  Ta formacja lubuje się w melodyjnym death metalu, w którym nie brakuje pewnych znamion thrash metalu, czy bardziej melodyjnej odmiany metalu.  Rok 2015 to dzień sądu dla nich, bo światło dzienne ujrzał debiutancki album „Iblood”. Każdy kto gustuje w nowocześniejszym graniu, ten z pewnością szybko odnajdzie się na tej płycie.

Nie ma tutaj niczego co by już się nie pojawiało na tego typu płytach. Tradycyjnie mamy przewagę agresji, drapieżności, nowoczesnego podejścia nad tradycyjnymi rozwiązaniami czy też melodyjnością. Mroczna otoczka jest tutaj obecna niczym tło na frontowej okładce. Właściwie zespół zadbał o każdy detal począwszy od ponurej i wciągającej okładki, aż po soczyste i nowoczesne brzmienie.  Kiedy zagłębimy się w sam zespół to też dostrzeżemy plusy jaki są bez wątpienia utalentowany wokalista Stefano, czy też gitarzyści Fabrizio i Federico. W „Course of Redemption” można przekonać się o tym, jak dobrze zostali wyszkoleni.  Od samego początku atakuje nas mocny, soczysty riff, który ma w sobie spore pokłady melodyjności.  Nieco bardziej psychodeliczny jest „Riot”, który zabiera nas do mrocznego świata Congiura.  Dobrym rozwiązaniem jest tutaj urozmaicenie i wtrącanie różnych elementów charakterystycznych dla innych gatunków heavy metalu. Nutka thrash metalu przewija się przez „Inhuman”, gdzie w „iblood” zespół stawia na nowoczesny wydźwięk i na brutalność.  Z kolei „Guantanamo” to pozycja skierowana do fanatyków rocka i innych bardziej komercyjnych odmian ciężkiego brzmienia.  Dobre wrażenie robi bardziej melodyjny „Pendulum”, który jest jednym z najciekawszych momentów na płycie.
Włoska formacja z pewnością wie jak nagrać album z kręgu melodyjnego death metalu, wie jak wykreować odpowiedni mroczny klimat  i dobrać odpowiednie elementy, by całość przekonała słuchacza.  Z pewnością „Iblood” nie jest płytą odkrywczą, czy też oryginalną, ale trzeba przyznać, że solidnie została przyrządzana. Imponuje przede wszystkim dokładność, soczyste brzmienie i treściwy materiał, który trwa ponad 35 minut.

Ocena: 7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz