Prawie 20 lat przyszło poczekać
fanom Iron Savior na pierwsze oficjalne wydanie koncertowego albumu i DVD. Do
tej pory była epka w postaci „Interlude”, która zawiera parę utworów live no i
różnego rodzaju bootlegi. Teraz jednak kiedy Iron Savior powrócił na dobre do
życia, co potwierdziły ostatnio albumy „The Landing” i „Rise of The Hero” to
przyszedł czas na właśnie pierwszy koncertowy album. Długo przyszło czekać, ale
warto było. Dzięki temu dostaliśmy naprawdę wysokiej klasy album zarejestrowany
na żywo. Żywa i reagująca publika, ciekawa set lista, dobra predyspozycja
muzyków i przede wszystkim wysokiej klasy jakość muzyki. Dawno nie było tak
udanego albumu koncertowego, który porwałby swoją formą i wykonaniem. Soczyste brzmienie, znakomity klimat, który
wciąga i to jak udało się uchwycić piękno tego koncertu jest tutaj na wagę
złota. Szkoda tylko, że panowie z Iron Savior nie postanowili użyć języka
angielskiego czasie koncertu, co byłoby znacznie łatwiejsze w odbiorze. Drugi
problem to w sumie set lista w której brakuje nieco klasyków, ale mimo pewnych
wad i tak jest to wysokiej klasy album zagrany na zywo. Przede wszystkim podobać się może otoczka,
emocje jakie panowały na koncercie jak i sama forma muzyków. Piet wokalnie
brzmi tak samo świetnie jak w wersjach studyjnych i w sumie to tyczy się
pozostałych muzyków. Kawał dobrej roboty i to nie zawsze się udaje uzyskać. Najwięcej zagrano utworów z dwóch ostatnich
albumów. Tak więc na rozruszanie publiki mamy „Last Hero”, który jest
jednym z najlepszych utworów z nowej płyty.
Dalej mamy jeszcze szybszy „Starlight” i epicki „The
Savior”, które pochodzą z „The Landing”. Trzeba przyznać, że nowe utwory
dobrze wypadają na żywo. Potem dalej
Piet i spółka grają „Revenge
of Bride”, czyli kolejny szybszy kawałek, który oddaje to co najlepsze w Iron Savior. Z „Battering Ram”
mamy w sumie słabszy „Break The Curse”, ale okazał się
dobrym utworem do rozgrzania publiczności.
Z starych klasyków mamy „Mind over Matter”, choć z „Unification”
można było wybrać coś lepszego. Kolejnym
ważnym klasykiem jest jeden z najlepszych utworów tego zespołu czyli „Condition
Red” . Nie mogło też
zabraknąć „I’ve Been to Hell”, który
znów rozruszał nam publikę. Choć największą frajdę fanom sprawił hymnowy „Heavy
metal never dies”, który zapewnił niezłą zabawę publice. W sumie najciekawsza to jest końcówka tego
koncertu. Mamy bowiem killera w postaci „Coming Home”, który jest w sumie
najmocniejszym punktem tego koncertu. Dobrze było też usłyszeć „Watcher In the Sky” w „Iron Watcher Medley”. Trzeba
przyznać, że mimo braku Hansena w roli
wokalisty to I tak utwór niszczy na żywo. Dalej mamy również kultowy „Atlantis
Falling” i jedynie obecność Doveru Judas Priest zastanawia, bo w końcu
Iron Savior ma wystarczająco własnych kawałków, które mógłby zagrać. No cóż mi
pewnych wad, jak choćby zbyt mała ilość klasyków w setliscie czy może brak języka angielskiego w
zapowiedziach to i tak jest to jeden z najlepszych albumów nagranych na żywo jakie ostatnio
pojawiły się na heavy metalowym rynku. Bardzo dobra robota i szkoda, że tak
późno panowie zebrali się za nagranie takiego krążka. Jednak lepiej późno niż
wcale. Polecam.
Ocena: 9/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz