Strony

wtorek, 18 sierpnia 2015

EUFORY - Flying Island Eufory (2015)

Słowacja staje się krajem bardziej rozwiniętym jeśli chodzi o muzykę metalową i coraz ciekawsze zespoły. Jednym z nich jest debiutujący w tym roku Eufory. Kapela działa od 2008 roku i co najlepsze zespół zaczynał jako cover band Def Leppard. Teraz jednak trzymają się rejonów bardziej w okolicach melodyjnego heavy/power metalu. Można ich przyrównać nieco do Black Majesty czy Love Might Kill, choć zespół nie kryje też zamiłowań do bardziej klasycznych zespołów. Jeżeli nie jesteśmy wymagającym jury i zależy nam na solidnej muzyce z kręgu heavy/power metalu to z pewnością debiutancki album „Flying Island Eufory” będzie całkiem udaną formą odpoczynku.

Może nie było rozgłosu wokół płyty jak i zespołu, to jednak już sama okładka tego wydawnictwa potrafi być odpowiednią zachętą. Jest klimatyczna i utrzymana w stylu starych płyt z kręgu power metalu europejskiego. To z pewnością jeden z wielkich atutów tej płyty. Tak ma właśnie działać okładka na potencjalnego słuchacza, który nie wie czy się zdecydować na dany krążek. Poza szata graficzną warto odnotować całkiem soczyste i dobrze wyważone brzmienie, które podkreśla umiejętności muzyków. Jasne wokalista Lubus Senko ma daleko do Bruce;a Dickinsona, a duet gitarzystów też nie jest może wybitna, ale każde z nich daje z siebie wszystko. Wokalista stara się śpiewać łagodnie, czysto, może nieco bardziej rockowo, ale ma to swój urok. Gitarzyści zaś mieszają nam style progresywnego rocka wymieszanego z brytyjskim heavy metal i europejskim power metalem. Nie forsują z szybkością czy też agresją, bowiem dominują stonowane motywy i melodie, a całość jeśli chodzi o aranżację mają charakter bardziej rockowy. Dobrze to podkreśla rytmiczny „Leave me alone”, który ma właśnie taki lekki wydźwięk. Oczywiście power metal też się pojawia, co potwierdza początkowy „Flying Island”, który ma coś z twórczości Axxis. Pazur zespół dopiero pokazuje w mocniejszym „Cheers!”. Progresywność wybrzmiewa w spokojniejszym „From the other world”. Tutaj położono nacisk na emocje, na bardziej złożone solówki, na klimat i w efekcie wyszedł całkiem ciekawy kawałek. Kto lubi ostatnie dokonania Iron Maiden ten z pewnością doceni rozpędzony „Book of Life” czy przebojowy „Metal is the Hero”, który jest jednocześnie najlepszym utworem na płycie.

Jak to bywa w przypadku debiutów. Mamy wzloty i upadki. Z pewnością forma wykonania mogłaby być bardziej podrasowana i bardziej wyrazista. Zespół grać potrafi i wie jak stworzyć dobre utwory. Teraz pozostaje tylko to szlifować i rozwijać się w tym kierunku, a na pewno uda się osiągnąć znacznie więcej. Póki co wzbudzili ciekawość nagrywając solidny album i warto posłuchać słowackiego heavy/power metalu w wykonaniu Eufory. Z pewnością nie będzie to czas stracony.

Ocena: 6/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz