Ci co lubią progresywny metal z
domieszką gothic metalu czy hard rocka z pewnością już mogli usłyszeć o amerykańskim
Edge of Paradise. To młoda kapela, która chce zaskoczyć pomysłowością i
ciekawymi melodiami. Męską część z pewnością przyciągnie wokalistka Margarita,
która nie tylko dobrze śpiewa, ale i całkiem dobrze się prezentuje. Ich debiutancki album zatytułowany „Immortal Waltz”
to ciekawa propozycja dla tych co szukają czegoś innego niż te wszystkie
dotychczasowe płyty z kręgu progresywnego metalu i hard rocka. Tak dziwactwo to
dobre określenie dla tego co gra ten zespół i to w jaki sposób to podają. Tak
więc jednym może się to spodobać, a innym nie. Z pewnością wokal, a także pewne
ozdobniki to mocny atut tej płyty. Kontrowersyjne pomysły i wyszukane melodie
to również kolejna mocna strona tego krążka.
Już otwieracz „Perfect Shade of Black” że będzie to
płyta kontrowersyjna i zarazem intrygująca. Gdzieś nutka symfonika została
tutaj pochłonięta i przez to utwór może się spodobać. „Its my show” już znacznie ciekawszy
w swojej formule i tutaj jest coś z kręgu opery i to może się podobać. „In a Dream” to kompozycja bardziej
spokojna, pokazująca bardziej nowoczesny wydźwięk zespołu. Jeśli ktoś ceni sobie klimat i podniosłość
ten z pewnością przychylnie spojrzy na „Ghost” i w sumie najwięcej w coverze
w postaci „Children of The Sea”.
Ciekawe podejście, ciekawy styl, ale więcej tutaj dziwactwa,
intrygującego wydźwięku niż metalu i mocnego uderzenia. Za mało ciekawych kompozycji
i to jest główny problem tej płyty. Raczej
pozycja skierowana dla ciekawskich jak brzmi Edge of Paradise.
Ocena: 3.5/10
Że też przeklnę: Matko Boska, chłopie, czego ty słuchasz?! :O
OdpowiedzUsuńCzesto ktoś coś podeśle albo jakis band albo wytwórnia i trzeba tego przesłuchać i napisać recenzje:P zdarza się wiele takich rzeczy, które normalnie bym nie tknął :D
OdpowiedzUsuń