Strony

sobota, 17 października 2015

BLYND - Punishment Unfolds (2012)

Cypryjska scena metalowa to nie tylko epicki heavy/power metal, to nie tylko progresywność na wysokim poziomie. Jak się okazuje ta scena metalowa kryje też ciekawe kapele grającą melodyjną odmianę thrash metalu. Jednym z takich bandów, który zaskakuje swoim stylem, pomysłowością jest bez wątpienia Blynd. Kapela działa od 2003 roku i ich celem jest połączenie starej szkoły thrash metalu z heavy metalową melodyjnością i nowoczesnym brzmieniem. Można w ich muzyce doszukać się elementów power metalu, czy też death metalu a nawet metalcoru. Kapela inna niż te na które można trafić i może dlatego też tak zapada w pamięci. Mają na swoim koncie już 3 albumy. Najlepiej na start nadaje się „Punishment Unfolds” z 2012 r.

Patrząc na okładkę już wiadomo że nie jest to tradycyjny thrash metal. Nasuwają się różne formacje grające death metal czy metalcore. Fakt są pewne elementy wyjęte z takiego grania. Słychać to choćby w brutalnym brzmieniu, w rozpędzonej sekcji rytmicznej czy w agresywnym wokalu Andreasa. Każdy z tych elementów pasowałby właśnie do tamtych gatunków. To przyczynia się do tego, że album brzmi nowocześnie i świeżo. Najciekawsze jest to, że Blynd cały czas dba o to żeby muzyka była przystępna i melodyjna. Tak więc mamy mocne riffy, chwytliwe i pełne energii solówki, które są główną atrakcją tego wydawnictwa. Płyta robi wrażenie od samego początku i szczerze można powiedzieć, że brakuje takich płyt w sferze thrash metalowej. Na wstępie mamy klimatyczny i nieco symfoniczny „Divine Gathering”, które jest tylko krótkim intrem. Prawdziwa jazda zaczyna się wraz z agresywnym „Arrival of The Gods” i słychać podobieństwa z takim Bullet for My Vallentine. Zespół stawia na proste motywy, na agresję, dynamikę i melodyjność. Nie kombinują i trzymają się tego schematu. Dzięki temu na płycie jest pełno killerów. Jednym z nich jest „As punishment Unfolds” który ma w swojej strukturze pewne cechy death metalu. Płytę tą promował z dość sporym sukcesem „The Chosen Few”. Jest to kompozycja pełna energii i agresji, ale najlepiej oddaje to co gra zespół i jaki poziom prezentują. Nie brakuje mroku, nie brakuje jeszcze ostrzejszego grania co Blynd potwierdza wraz z złowieszczym „Sins to the Cross”. Warto też wspomnieć o przebojowym „The Final Resistance „, który ma w sobie więcej z klasycznego thrash metalu. Na koniec mamy równie dwa udane killery czyli szybki „Divine Conspiracy” i ocierający się o death/black metal „Infinity Race”.

Blynd pokazał tym albumem, że można grać thrash metal i zachowując przy tym melodyjność. To jest dobry przykład, że można grać nowoczesny i agresywny thrash metal, który nie nudzi i pokazuje na każdym kroku pazur słuchaczowi. Od premiery minęło trochę czasu, ale mimo to płyta wciąż zachwyca i wciąż brzmi świeżo. Gorąco polecam fanom mocnego brzmienia.

Ocena: 8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz