Dla wielu osób
Tobias Sammet lider grupy Edguy i geniusz, który stworzył
„Metalową Operę” sprzedał się komercji i raczej robi za
modela, który pozuje do zdjęć. Jasne to co miał stworzyć
dla power metalu to już stworzył. Dał światu „Mandrake”,
„Vain Glory Opera”, czy właśnie dwu częściową metalową
operę sygnowaną marką Avantasia. Co może więcej dać światu
jeśli chodzi o power metalu? Mam wrażenie, że to źródło
Tobiasz wyczerpał i teraz szuka już innych rejonów
muzycznych, próbuje nas zaskoczyć innymi tworami. Co ciekawe
to co kiedyś miało być jedno razowym wybrykiem (mowa o Avantasia)
stało się czymś bliskim dla Sammeta. Nie poprzestał na „Metalowej
operze” i już w 2008 powrócił z „The scarecrow” i od
tamtego czasu wydaje kolejne albumy pod nazwą Avantasia. Jasne był
to inny album, ale pokazał że Tobias chce się rozwijać i pokazać
z nieco innej strony. Sam album mimo upływu czasu broni się i
pokazuje że Tobiasz to geniusz jeśli chodzi o komponowanie. W roku
2010 zadziwił świat wydając dwa albumy w postaci „Wicked
Symphony” i „Angel of Babylon”. To była spora dawka hitów
i Sammeta w najlepszym wydaniu. Jeszcze czymś innym był „Mystery
of Time”, który zabrał nas do świata rocka i
progresywności. Bajkowy klimat był tutaj jakby ukłonem w stronę
pierwszych płyt. Sam album budził kontrowersje i znalazł swoich
zwolenników jak i przeciwników. A jaki jest najnowszy
„Ghostlights”?
Wielu obstawiało za
pewne nic innego jak kontynuację „The Mystery of Time”.
Koncepcja, historia to oczywiście jak najbardziej kontynuacja
poprzednika co zaznaczał Sammet w wywiadach. Na szczęście
Tobiasowi udało się uciec przed komercją i zbytnią przewagą
rocka i progresywności na nowym albumie. W dużej mierzy mamy do
czynienia z płytą, która ma cechy wszystkich poprzednich, a
najwięcej to tych które przesądziły o sukcesie „The
Scarecrow”. Jest podobny klimat, charakter płyt i sama stylizacja.
Podobnie jak na tamtym albumie tak i tutaj nie brakuje sporej ilości
power metalu. To ucieszy też fanów pierwszych dwóch
płyt Avantasia. Sammet chciał pogodzić fanów ostatnich płyt
oraz tych dla których Avantasia poza „Metal Opera” nie
istnieje. Ten zabieg Tobiaszowi wyszedł i to całkiem dobrze. Skład
poza Sammetem uzupełniają Sasche Peath, który odpowiada za
gitary, a także klawiszowiec Micheal Rodenberg. Lista gości i tym
razem równie ciekawa, choć wielu z nich już znamy i
słyszeliśmy w Avantasia. Nie pierwszy raz Avantasia przyciąga
uwagę klimatyczną i intrygującą okładką i nie pierwszy raz
płyta wyróżnia się soczystą i mocarną oprawą. Brzmienie
jest z górnej półki, podobnie jak goście i
kompozycje. Echa poprzedniczki wybrzmiewają w otwierającym „Mystery
of a Blood Red Rose” , który jest hołdem dla Meat
Loaf. Typowy hard rockowy kawałek, który pokazuje że Tobias
jest już bardziej dojrzałym kompozytorem i nie tylko power metal mu
tylko w głowie. Kawałek jest energiczny i łatwo wpada w ucho. Ten
kawałek promował ten album i w sumie nieco nas zwiódł.
Drugi na albumie kawałek to 12 minutowy „Let The Storm
Descend Upon You”. Można tutaj wyłapać więcej power
metalu, więcej podniosłości i ukłon w stronę „The scarecrow”.
W utworze dzieje się sporo, a pojedynek wokalny Ronnie Atkins, Jorn
Lande i Robert Mason z Warrant jest imponujący. Najważniejsze, że
utwór jest dynamiczny, energiczny, a zarazem podniosły,
melodyjny i pełen ciekawych motywów. To już pokazuje, że
album nie będzie rockową operą jak poprzednik. Tobias lubi
zapraszać do swojego projektu głosy bardzo charakterystyczne, które
potrafią stworzyć mroczny i teatralny klimat. Był Alice Cooper czy
Jon Oliva Pain, to teraz czas przyszedł na Dee Snidera z Twisted
Sister. „Tha Haunting” z jego udziałem to taki
brat bliźniak „The Toy master”. Mroczny i dość ciężki utwór,
który na pewno powinien być zagrany na koncercie. Dalej mamy
7 minutowy „Seduction of Decay” z Geoffem Tatem na
wokalu. Jest to bardziej rozbudowany i progresywny kawałek, który
również pokazuje że Avantasia może grać ciężko i
mrocznie. Utwór jest niezwykle wciągający i przebojowy. Jest
powiew świeżości element zaskoczenia co cieszy. Kiske i Lande to
duet, który sprawdził się w „Promised Land” i nic
dziwnego że taki duet mamy w tytułowym „Ghostlights”.
Jest ukłon w stronę starego Helloween i pierwszych dwóch
płyt Avantasia. Typowa power metalowa petarda z chwytliwym refrenem
i szybkim riffem. To jest to co ucieszy fanów gatunku. Nieco
mnie zaskoczył utwór z wokalistą Seventh Avenue czy
Sinbreed. „Draconian Love” jest bardziej rockowy, bardziej
romantyczny i nie ma w nim właściwie power metalu czy agresji,
której gdzieś tam wyczekiwałem. No troszkę nie udany występ
Herbiego mamy. Sam utwór może nie jest aż taki zły, ale
nieco zaniża poziom całości. Spora dawka power metalu czeka nas w
„Master of Pendulum”, w którym główną
rolę gra Marco Hietala z Nightwish. Utwór jest energiczny,
agresywny, a sam refren jest niezwykłe melodyjny. Słychać echa
oczywiście Nightwish w strukturze refrenu. Kolejny hit na płycie.
Pozostałości komercji i poprzedniego albumu mamy w balladzie „Isle
of Evermore”. Utwór właściwie ratuje Sharon Z
Within temptation. Na Metalowej Operze odegrała bardziej kluczową
rolę. Tutaj trochę wciśnięta jakby na siłę. Jest jednak taką
gwiazdą, że z tak przeciętnej kompozycji czyni miłą dla ucha
balladą, w której więcej popu jak metalu czy rocka. Bruce
Kulick i Oliver Hartmann dają niezły popis gitarowych umiejętności
w 7 minutowym „Babylons of Vampyres” . Jest to
kolejna power metalowa petarda, która ma tą lekkość i
przebojowość z „Metal Opera”. Bardzo energiczny kawałek, a
Robert Mason czyni go jeszcze bardziej ostrym utworem. Kolejnym
wolnym utworem na płycie jest „Lucifer” i Jorn
Lande uczynił go niezwykle wzruszającym i łapiącym za serce. Moim
faworytem został energiczny i power metalowy „Unchain The
Light” z gościnnym udziałem Micheala Kiske i Ronniego
Atkinsa z Pretty Maids. Ten utwór ma wszystko to czego
oczekuje od Tobiasa i jego zespołów. Dynamikę, szybkie
tempo, wpadającą w ucho melodię i przebojowość. Do tego jeden z
najlepszych refrenów jaki pojawił się w świecie Avantasia.
Kiske to jeden z najlepszych wokalistów i dobrze że wrócił
do tego w czym jest najlepszy. Niesamowity głos, który
idealnie sprawdza się w takich kompozycjach. Bob Catley tradycyjnie
zostaje wykorzystany do klimatycznego, rockowego kawałka i w sumie
„A restless heart and obsidian Skies” to solidny
kawałek. Jest trochę Magnum, trochę komercji, ale utwór
broni się sam. Jest jeszcze udany bonus w postaci „Wake up
the moon”, w którym jest Lande i Kiske. Nie jest to
power metalowa petarda, ale jest to solidny utwór, który
pokazuje że Avantasia jest w formie.
Będą przeciwnicy i
zwolennicy „Ghostlights”. A to, że nie jest to już „Metalowa
Opera”, a że Tobias sprzedał się. Jednak uważam, że może
dobrze że rozwija się i pokazuje nieco inne oblicze swoje. Cały
czas słychać, że to kompozycje Tobiasa, ale każdy z nich to inna
historia, inna przygoda i inne rejon muzyczny. Na nowym albumie znów
więcej jest power/heavy metalu co mnie cieszy jako fana, bo
poprzedni album nie był w pełni udany. Jest dobrze, Tobias jest w
formie, a to rokuje dobrymi, kolejnymi płytami. Miłe zaskoczenie,
bo nie sądziłem że dostanę solidny i dobrze wyważony album i to
z takimi gośćmi. Polecam.
Ocena: 8.5/10
Mimo wszystko za dużo komercyjnego rocka zamiast metalu.
OdpowiedzUsuńJest dobrze, a nawet lepiej niż sądziłam. Dawno żadna płyta Avantasii nie podobała mi się tak jak ta :)
OdpowiedzUsuń