Strony

sobota, 27 lutego 2016

CRITICAL SOLUTION - Sleepwalker (2015)

Horrory i opowieści z dreszczykiem to żyzny grunt dla heavy metalu. Zawsze w parze szły te dwa światy i znakomicie do siebie pasują. Wystarczy odpalić wiele starych płyt heavy metalowych by się o tym przekonać, zresztą wiele okładek heavy metalowych jest utrzymane w tonacji grozy. Norweski Critical Solution podobnie jak King Diamond lubi tworzyć ciekawe historyjki z dreszczykiem na bazie których zbudowany jest album. Działają od 2005 roku i już dorobili się dwóch albumów, z czego najnowszy „Sleepwalker” ukazał się w 2015r. Jest to muzyka, która łączy sobie twórczość takich kapel jak Metallica, King Diamond, Mercyful Fate,czy Testament. Starają się połączyć heavy, thrash metal i opowieści grozy, co daje nam ciekawą mieszankę. Specyficzny głos Christera nadaje odpowiedniej tonacji całości i przyczynia się do tego, że brzmi to naturalnie. Potrafi śpiewać zarówno agresywnie, ale kiedy trzeba śpiewać łagodniej to też to potrafi. Znacznie więcej dobrego robi duet gitarzystów. Właśnie praca Christera i Tova układa się nadzwyczaj dobrze i to było słychać na udanym debiucie. Tak samo jest i tutaj, gdzie wszędzie pełno mocnych i dynamicznych riffów czy złożonych i melodyjnych solówek. Do tego bardziej klasyczne brzmienie, z nutką przybrudzenia i mamy naprawdę porządny album. Critical Solution to nie zespół, która ma nas zachwycić pomysłowością i nowym podejściem do tematu., Ich celem jest zapewnić nam rozrywkę i przypomnieć co to znaczy dobry heavy/thrash metal. Na płycie szczególną uwagę zwracają dwa kawałki, w których pojawiają się znakomici goście. Pierwszym jest mroczny, rozbudowany „Lt Elliot” z udziałem Mika Lagrena. Jest to dość ciekawy kawałek, który jest dość psychodeliczny i pełen akcentów Black Sabbath. Brzmi to intrygująco. „Back From The grave” to plejada ciekawych i bardzo klasycznych popisów gitarowych. Klasę pokazują Denner i Shermann z Mercyful Fate. Soczysty heavy/thrash metal, który ma sporo z Metallica czy Mercyful Fate. Na tych dwóch utworach płyta nie kończy się. Mamy też rozpędzony i przebojowy „Sleepwalker”, czy energiczny „Welcome To Your Nightmare”, które idealnie pokazują potencjał tej kapeli. Nie zabrakło też momentów spokojniejszych, bardziej klimatycznych i przykładem tego jest choćby taki „Murder in the Night”. Zespół potrafi być elastyczny i nie gra na jedno kopyto. Potrafią odejść w klimaty Megadeth w „Evidence of Things Unseen”. Zapytacie się gdzie heavy metal w tym wszystkim, gdzie King Diamond i nawiązania do Iron Maiden? No to odpowiedź znajdzie w 11 minutowym kolosie „Dear Mother”, który ma w sobie sporo elementów z „Mother Russia” żelaznej dziewicy. Kawałek złożony, mający sporo fajnych elementów, solówek, a każdy z nich wyjęty jakby z różnych okresów Iron maiden. Niby zlepek różnych fajnych motywów, niby obstukane, ale melodyjne i zapadające w pamięci. Nie ma słabych kompozycji, a całościowo materiał jest solidny i urozmaicony. Co najlepsze nie brakuje petard i hitów, które napędzają ten album. Jest heavy metal, jest thrash metal i jest pełen grozy klimat. Norweski band nie pokazał jeszcze wszystkiego i na razie się rozkręcają. Czekam oczywiście na więcej w ich wykonaniu.

Ocena: 8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz