Strony

środa, 18 maja 2016

ENFARCE - Superhero Diares part II (2016)

W roku 2014 fiński power metalowy band Enfarce rozpoczął swoją historię o pozaziemskim bohaterem, który otrzymał sygnał z Ziemi. Jego misją jest usunąć wszelkie zło na ziemi oraz problemy, które pojawiają się na Ziemi. Nie wszystko zawsze idzie po jego myśli i często musi pokonywać różne przeszkody. Enfarce postanowił ową historię rozbić na dwa albumy, co przypomina wyczyn Helloween w postaci „The Keeper Of the Seven Keyes”. Skojarzenia z Helloween, Gamma Ray, Avantasia, Insania czy Edguy są tutaj obecne i przed tym nie da się uciec. Pierwsza część „Superhero Diares” nie do końca mnie przekonała, bowiem brakowało mi rasowych przebojów i takiej pomysłowości ze strony zespoły. Debiutancki album był jakby obdarty z hitów i godnych zapamiętania melodii, a przecież płyty Gamma Ray czy Helloween właśnie słyną z tego. Na szczęście Enfarce postanowił nam zrobić niespodziankę i druga część „Superhero Diares” jest już o wiele ciekawsza i bardziej zbliżona do twórczości wczesnego Helloween.

Niby stylistyka pozostała bez zmian i dalej mamy słodki europejski power metal przesiąknięty twórczością Helloween z lat 80, Gamma ray, czy Freedom call. Również tematycznie pozostajemy w świecie s-f. Wychodzi z tego ciekawa mieszanka i dzięki temu zespół może wyróżniać się na tle innych młodych power metalowych kapel. O wiele lepiej brzmi wokalista Ricky, który często przypomina wyczyny Micheala Kiske. Rozwinął się i słychać pracował nad swoją formą. Najwięcej pracy w nowy album włożyli gitarzyści Ade i Matias. Dopracowali swoje zgranie i w końcu są efekty. Sporej ilości złożonych i melodyjnych solówek, które faktycznie nasuwają „The Keeper of the seven Keys” Helloween. W każdym utworze właściwie pojawia się ciekawy, wyrazisty riff i dobrze rozplanowane solówki. Nie można się tutaj nudzić jak w przypadku debiutu i aż dziw bierze, że to dalej ten sam zespół. Zmiana jest ogromna i to na lepsze. Enfarce od razu wbija się do grona tych najciekawszych power metalowych kapel ostatnich lat. „the Nebula Overture” to melodyjne intro z futurystyczną melodią, która brzmi nieco jak te z gier na Pegazusa. Dalej mamy 6 minutowy „death of fallen Star”, który zaczyna się marszowym motywem. Jednak z każdą sekundą nabiera mocy i przebojowości. Nasuwa się wczesny Helloween, Insania, Trick or Treat czy Gamma Ray z okresu „Powerplant”. Riff prosty, ale niezwykle melodyjny i energiczny,a co najlepsze mocno uderza w najlepsze płyty najlepszych zespołów power metalowych. Płynne przejścia gitarzystów i spora dawka melodyjnych zagrywek sprawia, że mamy do czynienia z prawdziwą petardą. W „The Landing” można przekonać się jak rozwinął się duet gitarzystów w postaci Ade/ Matias”. Ich gra jest urozmaicona i dobrze rozplanowana. Nie można się nudzić przy tym co wygrywają nam. Niby mamy krótki kawałek, a tyle się w nim dzieje. Ricky wokalnie też się rozwinął i podszkolił się w tej dziedzinie. Tak agresywnie jak w „I enforce” jeszcze nie śpiewał i to budzi podziw. „Into The Delirium” bardzo energiczny przerywnik, który może być czymś na miarę „Fairytale” Gamma Ray. Na płycie pełno ciekawych motywów i każdy z nich ma swój charakter, swój styl. Taki „Super heroine” to taka mieszanka wczesnego Eguy, Gamma Ray czy Lost Horizon. W podobnej konwencji utrzymany jest pozytywnie zakręcony „Save Us”, który o dziwo nie jest coverem Helloween. Na szczególną uwagę zasługuje kolos w postaci „The Conclussion Ends it all”. W 10 minutach zespół zawarł sporo ciekawych motywów i sam utwór kipi energią i w żaden sposób nie nudzi, co jest sporym osiągnięciem. Całość zamyka kolejna petarda w postaci „ Song of the stars”, który przypomina poniekąd Timeless Miracle.

Tak jak pierwszy album był nudny, przewidywalny i bez ikry, tak druga część „Superhero Diares” jest zupełnym przeciwieństwem. Mamy hity, album kipi energią i od samego początku do samego końca trzyma w napięciu. Każdy utwór to prawdziwa uczta dla maniaków starego Helloween, Gamma ray, czy Insania. Niby nic nowego, a daje tyle radości. Gorąco polecam.

Ocena: 9/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz