Nikt tak dobrze nie łączy epickiego heavy metalu z mrocznym i
ponurym doom metalem tak jak Grand Magus. Szwedzki band raczy nas
swoją muzyką od roku 1999 i właściwie przez ten cały czas dali
się nam poznać jako ambitny i dobrze wyszkolony band, który
zna swoją wartość. Szybko opracowali swój styl bazując na
prostych i pomysłowych motywach, na mrocznym klimacie, a także na
specyficznym wokalu JB Christoffersonowi. Grand Magus to przede
wszystkim zespół, który przez wszystkie albumy
pokazuje swój potencjał i nigdy właściwie nie zawiódł
swoich fanów. Choć ostatnie albumy w tym „The Hunt” nie
wzbudzały takich emocji jak świetny i dobrze wyważony „Iron
Will” z roku 2008r. To też oczekiwania względem najnowszego
„Sword Songs” nie były specjalnie wygórowane. Liczyłem
na typowy materiał do jakiego przyzwyczaił nas ten band i właściwie
nic ponadto. Nie sądziłem, że zespół jest jeszcze wstanie
zrobić taki zryw i zbliżyć się do poziomu z „Iron Will”. Już
otwieracz „Frejas Choice” pokazuje, że zespół
znów zaczyna tworzyć hity. Melodyjne solówki, elementy
NWOBHM, czy wreszcie pomysłowy główny motyw to elementy,
które tylko potwierdzają wysoką formę zespołu. Do promocji
albumu posłużył klip do „Varangian” i to był
dobry wybór. Utwór łatwy w odbiorze i w pełni
oddający klimat nowego krążka. W dodatku zachęca do zapoznania
się z całością. Co mi zaimponowało na „Sword Songs” to
nietypowa dynamika i naprawdę sporo tutaj szybkich kompozycji.
„Forged in Iron – Crowned in Steel”,
przesiąknięty Iron Maiden „Last one To Fall” czy
ostrzejszy „Master of the land” znakomicie oddają
właśnie ten styl kompozycji. Podobnie jak na „Iron Will” tak i
tutaj kluczową rolę odgrywa soczyste i mocarne brzmienie, które
podkreśla epickość i umiejętności muzyków. W sumie
urozmaicenie, to kolejna cecha, która przypomina mi o albumie
z roku 2008. Zespół cały czas zaskakuje choćby nieco hard
rockowym „Frost and fire”, klimatycznym „Hugr”,
czy wreszcie epickim i marszowym „Every Day theres a battle
to Fight”. Ten ostatni to kwintesencja Grand Magus i ich
stylu. Wysoki poziom utrzymany do samego końca, a to się ceni. W
rozszerzonej wersji mamy dodatkowy kawałek w postaci energicznego
„In for the kill” i coveru Deep Purple i tutaj mamy
świetny „Stormbringer”. Nie ma słabych momentów
i właściwy każdy utwór to prawdziwy killer, który
znów pozwala nam zachwycać się muzyką Grand Magus na nowo.
Najlepszy album od czasów „Iron Will”.
Ocena: 9.5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz