Włoski band o nazwie Bastian
powraca z nowym albumem tj „Rock of Daedalus” i bez wątpienia jest to
wydarzenie dla maniaków heavy metalu i hard rocka, a także energicznego hard’n
heavy. Band powstał w 2003 r z
inicjatywy gitarzysty Sebastiano Conti.
Ten projekt muzyczny skupia wokół siebie ciekawe osobistości. Teraz na
drugim albumie pojawia się wokalista Micheal Vescera, który znany jest z
twórczości Yngwiego Malmsteena i Obsession. Jego talent wokalny jest znany nie
od dziś i sprawdza się on w takim klasycznym graniu osadzonym w latach 80. Na
drugim krążku pojawia się też perkusista John Macaluso znany też z grania u
boku Malmsteena. Debiut był porządną
dawką heavy metalu i hard rocka z
ciekawymi gośćmi. W zasadzie „Rock of Daedalus” jest kontynuacją tego co
mieliśmy na debiucie i niektóre pomysły zostały tutaj rozwinięte. Jest lekkość, jest przebojowość, a riffy
zagrane z pomysłem i dozą szaleństwa. Słychać, że panowie wzorowali się na
twórczości Thin Lizzy, Rainbow, czy Black Sabbath. Ta płyta przyciąga już uwagę miłą dla oka
okładką, ale na tym nie jest koniec atrakcji. Brzmienie też jest dopieszczone i
podrasowane, ale przywołuje lata 80, co było głównym zamierzeniem. Micheal Vescera już niczym nie zaskakuje, ale dobrze że nie
traci formy i że wciąż sprawdza się w takim graniu. Dzięki niemu płyta brzmi
klasycznie i nawiązuje do wielkich kapel i wielkich płyt. To on napędza ten
album i to nie podlega wątpliwości. Sporo
w ten album włożył też jego lider czyli Sebastiano. Stawia on na
chwytliwość i pomysłowość. Wszystko jest zagrane z poszanowaniem klasyki
gatunki, odpowiednich standardów technicznych i z finezją. Czuć ten hard rock i duch starych płyt Black
Sabbath czy Rainbow. Dobrze to odzwierciedla klimatyczny „Man of Light”. Nieco progresywny „Strange Thoughts” otwiera ten album, ale pokazuje że Bastian nie
ma zamiaru grać na jedno kopyto i znajdziemy tutaj rożne odsłony hard’n
heavy. Stonowany i mroczny „The
Pide Piper” nasuwa właśnie
twórczość Black Sabbath. Na płycie sporo
się dzieje i pojawiają się lekkie kompozycje jak „Vlad” . To właśnie ten
kawałek zabiera nas w bardziej emocjonalne rejony. Dalej mamy energiczny „Man In Black”, który
nawiązuje do zespołów w których występował Micheal. Jest agresywny riff, odpowiednie dynamiczne
tempo i duża dawka przebojowości. Bez
wątpienia jest to jeden z najciekawszych kawałków na płycie. Do gronach dobrych kompozycji warto też
zaliczyć nieco rozbudowany i bardziej
progresywny „Steel Heart”. W tym kawałku Sebastiano daje upust swoim
umiejętnościom i słychać, że ma w sobie to coś.
Nie potrzebnie został tutaj umieszczony spokojny „Wind song”. Za dużo w tej balladzie klimatów country i
komercyjności. Vescera i Conti to
ciekawe połączenie i zgrany duet, który jest wstanie dostarczyć fanom wysokiej
klasy hard’n heavy. Nie jest to album
bez wad, ale jest to kawał solidnego grania, które spodoba się maniakom płyt z
lat 80.
Ocena: 7.5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz