Strony

wtorek, 23 sierpnia 2016

BASTIAN - Rock of Daedalus (2016)



Włoski band o nazwie Bastian powraca z nowym albumem tj „Rock of Daedalus” i bez wątpienia jest to wydarzenie dla maniaków heavy metalu i hard rocka, a także energicznego hard’n heavy.  Band powstał w 2003 r z inicjatywy gitarzysty Sebastiano Conti.  Ten projekt muzyczny skupia wokół siebie ciekawe osobistości. Teraz na drugim albumie pojawia się wokalista Micheal Vescera, który znany jest z twórczości Yngwiego Malmsteena i Obsession. Jego talent wokalny jest znany nie od dziś i sprawdza się on w takim klasycznym graniu osadzonym w latach 80. Na drugim krążku pojawia się też perkusista John Macaluso znany też z grania u boku Malmsteena.  Debiut był porządną dawką heavy metalu i hard rocka  z ciekawymi gośćmi. W zasadzie „Rock of Daedalus” jest kontynuacją tego co mieliśmy na debiucie i niektóre pomysły zostały tutaj rozwinięte.  Jest lekkość, jest przebojowość, a riffy zagrane z pomysłem i dozą szaleństwa. Słychać, że panowie wzorowali się na twórczości Thin Lizzy, Rainbow, czy Black Sabbath.  Ta płyta przyciąga już uwagę miłą dla oka okładką, ale na tym nie jest koniec atrakcji. Brzmienie też jest dopieszczone i podrasowane, ale przywołuje lata 80, co było głównym zamierzeniem.  Micheal Vescera  już niczym nie zaskakuje, ale dobrze że nie traci formy i że wciąż sprawdza się w takim graniu. Dzięki niemu płyta brzmi klasycznie i nawiązuje do wielkich kapel i wielkich płyt. To on napędza ten album i to nie podlega wątpliwości. Sporo  w ten album włożył też jego lider czyli Sebastiano. Stawia on na chwytliwość i pomysłowość. Wszystko jest zagrane z poszanowaniem klasyki gatunki, odpowiednich standardów technicznych i z finezją.  Czuć ten hard rock i duch starych płyt Black Sabbath czy Rainbow. Dobrze to odzwierciedla klimatyczny „Man of Light”.  Nieco progresywny „Strange Thoughts”  otwiera ten album, ale pokazuje że Bastian nie ma zamiaru grać na jedno kopyto i znajdziemy tutaj rożne odsłony hard’n heavy.  Stonowany i mroczny „The Pide Piper nasuwa właśnie twórczość Black Sabbath.  Na płycie sporo się dzieje i pojawiają się lekkie kompozycje jak „Vlad” . To właśnie ten kawałek zabiera nas w bardziej emocjonalne rejony.  Dalej mamy energiczny „Man In Black”, który nawiązuje do zespołów w których występował Micheal.  Jest agresywny riff, odpowiednie dynamiczne tempo i duża dawka przebojowości.  Bez wątpienia jest to jeden z najciekawszych kawałków na płycie.  Do gronach dobrych kompozycji warto też zaliczyć  nieco rozbudowany i bardziej progresywny „Steel Heart”. W tym kawałku Sebastiano daje upust swoim umiejętnościom i słychać, że ma w sobie to coś.  Nie potrzebnie został tutaj umieszczony spokojny „Wind song”.  Za dużo w tej balladzie klimatów country i komercyjności.  Vescera i Conti to ciekawe połączenie i zgrany duet, który jest wstanie dostarczyć fanom wysokiej klasy hard’n heavy.  Nie jest to album bez wad, ale jest to kawał solidnego grania, które spodoba się maniakom płyt z lat 80. 


Ocena: 7.5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz