Strony

piątek, 26 sierpnia 2016

THERMIT - Saints (2016)



Od samego początku kibicowałem zespołowi Thermit. W końcu to jest kolejny polski band o ogromnym potencjale. Jest to poznańska formacja, która powstała w 2009 r z inicjatywy Jendrasa, Przydepa i Młodego.  Panowie od dłuższego czasu podbija serca fanów heavy metalu i thrash metalu, zwłaszcza fanów takiego Overkill, Kreator, czy Artillery.  Nie raz już słuchacze docenili ich talent i umiejętności przyznając różnego rodzaju nagrody i wyróżnienia.  Wydali dema czy singiel i to one zwróciły uwagę fanów Thrash metalu czy heavy metalu i pokazały że mamy kolejny band, który może śmiało podbić zagraniczny rynek muzyczny.  Rok 2016 będzie przełomowy dla Thermit i polskiej sceny metalowej. To właśnie w tym roku światło dzienne ujrzał debiutancki krążek zatytułowany „Saints”, który jest wielkim wydarzeniem muzycznym.

Nie jest łatwo stworzyć album, który będzie idealny w swojej formule, który ożywi znaną nam koncepcję i motywy.  Trzeba mieć umiejętności i pomysł by stworzyć materiał  pomysłowy i zaskakujący, przy tym świeży i klasyczny. Thermit dokonał tego bez większego problemu. Ich debiutancki album „Saints” to encyklopedia na temat tego jak grać wysokiej klasy thrash metal, a jednocześnie melodyjny i zadziorny heavy metal. Te dwa światy zostały skrzyżowane i w efekcie powstał znakomity krążek, który przyciągnie fanów tych dwóch gatunków. „Saints” to przede wszystkim płyta energiczna, złowieszcza i nie zwykle przebojowa.  Na sukces tej płyty wpływ miał przede wszystkim utalentowany wokalista Trzeszcz, który nadaje kompozycjom odpowiedniej dynamiki i pazura. Jest  w tym thrash metalowa agresja i metalowa przebojowość. Znakomicie sprawdza się w takim graniu. Z kolei Jendras i Mlody dają czadu w sferze partii gitarowych i panowie idą na całość. Nie bawią się w pół środki i dają tyle ile sił im wystarcza. Słychać zapał, pomysłowość i dobre zgranie. Dawno nie słyszałem takiego szaleństwa jeśli chodzi o solówki i riffy. Kawał dobrej roboty odwalili panowie i zasługują na oklaski. W tyle nie zostaje nikt, nawet sekcja rytmiczna, która napędza całość i czyni ten album prawdziwą petardą. Polski band nagrał 10 kawałków co daje nam ponad 50 minut muzyki. Zaczyna się z grubej rury, bo „Lady Flame” to kwintesencja heavy metalu. Mocny, energiczny riff, spora dawka melodyjności  i  patentów wyjętych z lat 80. Jest w tym nutka thrash metalu i Power metalu. Sam kawałek to hit i przykład, że polski band może konkurować z najlepszymi.   Moc thrash metalu w polskim wydaniu mamy w ostrzejszym „Zombie Lover”, który pokazuje co potrafią gitarzyści. Te solówki przyprawiają o dreszcze i napawają optymizmem. To się nazywa thrash metal w klasycznym wydaniu. Wysoki poziom z otwieracza został utrzymany. Pełno przejść i urozmaicenia mamy w szybszym „Perfect plan”, który w rzeczy samej jest perfekcyjny. Zespół dobrze się bawi przy tym co gra i to słychać. Dzięki takiej atmosferze materiał bardzo szybko  wchodzi i nie trzeba żadnych wspomagaczy. Troszkę od całości odstaje toporniejszy i nieco punkowy „Smoke & Soot”. Thermit potrafi zaskoczyć i dobrze im wychodzi ten zabieg. Stworzyć mrocznego i pomysłowego kolosa, który trwa 8 minut jest nie lada wyczynem. „Fairtyland” to jedna z najlepszych kompozycji na płycie. Nie przeszkadza fakt, że więcej w niej słychać z twórczości Black Sabbath niż Kreator.  Główną atrakcją „Saints” bez wątpienia są szybkie, melodyjne i chwytliwe petardy utrzymane w thrash metalowej konwencji. To właśnie taki energiczny „The last  meal of the king” czy przebojowy “Mr. Two face” są trzonem tej płyty. Całość zamyka niezwykle melodyjny i Power metalowy „Saints”, który jest niezbitym dowodem na to, że Thermin to wysokiej klasy band.

Na świecie są jeszcze takie miejsca, w których marka Thermit jeszcze nic nie mówi, ale to się zmieni. Debiut polskiej formacji to czysta perfekcja i przykład, że można stworzyć materiał łączący klasyczny melodyjny heavy metal z agresywnym thrash metalem. „Saints” to jedna z najciekawszych heavy metalowych płyt jakie powstały na ziemi polskiej i jest to dzieło, które śmiało może konkurować z najlepszymi. Ta płyta jest dynamiczna, chwytliwa i urozmaicona w swojej konwencji. Thermit postawił pierwszy poważny krok w swojej karierze i teraz czekamy na kolejny. Miło jest widzieć kolejną utalentowaną grupę grającą heavy metal, który jest wstanie podbić serca nie tylko rodaków, ale i też maniaków z zagranicy.  Duma rozpiera na samą myśl.

Ocena: 9.5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz