Wiele super grup kończy
na debiucie i najczęściej są postrzegane jako odskocznia od
macierzystych formacji danych muzyków. Najwidoczniej Serious
Black nie jest takim zespołem i nie poprzestał tylko na „As
Daylight Breaks”, który zebrał naprawdę przyzwoite
recenzje na całym świecie. W sumie miło jest widzieć, że taki
band złożony z gwiazd heavy/power metalu staje się zespołem z
prawdziwego zdarzenia. W końcu dali całkiem niezłe koncerty u boku
Hammerfall czy gamma Ray. Jest to o tyle ciekawe, że Urban Breed
jakoś nie jest typem wokalisty, który długo gości w jednym
zespole. Jednak ciężko sobie wyobrazić ten zespół bez
niego. Niesamowita technika, umiejętność śpiewania w wysokich
rejestrach to jest coś co go wyróżnia. To on czyni ten
zespół niesamowity. Roland Grapow czy Thomen Stauch też
sporo wnieśli. Niestety w drugim akcie w postaci „Mirrorworld”
zabrakło ich. Tą lukę wypełnili Alex Holzwarth znany z Rhapsody
of Fire, czy wreszcie gitarzysta Bob Katsionis znany z Firewind.
Skład uzupełnia Dominik sebastian czyli gitarzysta Edenbridge,
basista Mario Lochert ( ex Visions of Atlantis) oraz klawiszowiec Jan
Vacik. Same gwiazdy, która każda z nich jest wstanie zrobić
sporą przewagą nad innymi płytami w tym gatunku. Nowy album jest
bardziej dojrzały, bardziej zwarty, bardziej energiczny i słychać
więcej power metalu. Mamy mieszankę melodyjnego power metalu z
nutką symfonicznego czy progresywnego. Słychać echa macierzystych
kapel i w sumie to nie powinno nas dziwić. Na płycie mamy 9
kompozycji i płytę otwiera klimatyczne intro w postaci „Breaking
the Surface”. Kwintesencja power metalu przejawia się w
melodyjnym „As long as im alive”,, który
zabiera nas w różne rejony heavy/power metalu. Sporo się w
nim dzieje i można już to wywnioskować z głównego motywu.
Ciekawa przejścia i urozmaicenia są miłą ozdobą. Można odnieść,
że Urban i jego głos w ogóle się nie starzeją. Niesamowita
forma wokalna i to słychać od samego początku. Dobrym tego
przykładem jest energiczny „Castor Skies”, który
ma coś z neoklasycznego power metalu i twórczości Firewind.
Ten kawałek to przede wszystkim skupisko ciekawych zagrywek
gitarowych. Tutaj dają popis zarówno Bob jak i Dominik. Nawet
bardziej rockowy i komercyjny „Heartbroken Soul”
sporo wnosi. Kawałek idealnie pobudzający emocje. Jeśli ktoś
ceni chwytliwą melodie, mroczniejszy klimat i zadziorny riff, ten z
pewnością zakocha się w przebojowym „Dying Hearts”.
Trzeba przyznać, że zespół jest w lepszej formie niż na
debiucie i znacznie lepiej radzą sobie z łączeniem przebojowości,
agresywności i melodyjności. Ta muzyka naprawdę cieszy ucho i
potrafi ukazać to co najlepsze w power metalu. „You're not
alone” to power metalowa petarda, która była
wzorowana na twórczości Gamma Ray, Helloween, Edguy czy
Stratovarius. Na pewno na plus tutaj trzeba zaliczyć partie
klawiszowe osadzone w latach 70 czy 80. Tytułowy „Mirrorworld”
to również bardziej hard rockowy kawałek, który ma
coś z Rainbow czy Deep Purple. Zespół szybko wraca do
klimatów Helloween, Stratovarius czy Sonata Arctica co
pokazuje dynamiczny „State of my despair”. Kolejna
świetna petarda, który odzwierciedla klasę zespołu.
Zamykający „The unborn never die” też trzyma wysoki poziom i
również utrzymany jest w szybszym tempie. Słabych utworów
tutaj nie ma i każda kompozycja to prawdziwy killer. Wielkie
nazwiska czasami potrafią przesądzić o jakości danej płycie i
„Mirrorworld” jest tego żywym dowodem. Świetna, wręcz
bezbłędna płyta, która trzyma w napięciu do samego końca.
Czekam na kolejny atak Serious Black.
Ocena: 9.5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz