Strony

czwartek, 18 sierpnia 2016

SERIOUS BLACK - Mirrorworld (2016)

Wiele super grup kończy na debiucie i najczęściej są postrzegane jako odskocznia od macierzystych formacji danych muzyków. Najwidoczniej Serious Black nie jest takim zespołem i nie poprzestał tylko na „As Daylight Breaks”, który zebrał naprawdę przyzwoite recenzje na całym świecie. W sumie miło jest widzieć, że taki band złożony z gwiazd heavy/power metalu staje się zespołem z prawdziwego zdarzenia. W końcu dali całkiem niezłe koncerty u boku Hammerfall czy gamma Ray. Jest to o tyle ciekawe, że Urban Breed jakoś nie jest typem wokalisty, który długo gości w jednym zespole. Jednak ciężko sobie wyobrazić ten zespół bez niego. Niesamowita technika, umiejętność śpiewania w wysokich rejestrach to jest coś co go wyróżnia. To on czyni ten zespół niesamowity. Roland Grapow czy Thomen Stauch też sporo wnieśli. Niestety w drugim akcie w postaci „Mirrorworld” zabrakło ich. Tą lukę wypełnili Alex Holzwarth znany z Rhapsody of Fire, czy wreszcie gitarzysta Bob Katsionis znany z Firewind. Skład uzupełnia Dominik sebastian czyli gitarzysta Edenbridge, basista Mario Lochert ( ex Visions of Atlantis) oraz klawiszowiec Jan Vacik. Same gwiazdy, która każda z nich jest wstanie zrobić sporą przewagą nad innymi płytami w tym gatunku. Nowy album jest bardziej dojrzały, bardziej zwarty, bardziej energiczny i słychać więcej power metalu. Mamy mieszankę melodyjnego power metalu z nutką symfonicznego czy progresywnego. Słychać echa macierzystych kapel i w sumie to nie powinno nas dziwić. Na płycie mamy 9 kompozycji i płytę otwiera klimatyczne intro w postaci „Breaking the Surface”. Kwintesencja power metalu przejawia się w melodyjnym „As long as im alive”,, który zabiera nas w różne rejony heavy/power metalu. Sporo się w nim dzieje i można już to wywnioskować z głównego motywu. Ciekawa przejścia i urozmaicenia są miłą ozdobą. Można odnieść, że Urban i jego głos w ogóle się nie starzeją. Niesamowita forma wokalna i to słychać od samego początku. Dobrym tego przykładem jest energiczny „Castor Skies”, który ma coś z neoklasycznego power metalu i twórczości Firewind. Ten kawałek to przede wszystkim skupisko ciekawych zagrywek gitarowych. Tutaj dają popis zarówno Bob jak i Dominik. Nawet bardziej rockowy i komercyjny „Heartbroken Soul” sporo wnosi. Kawałek idealnie pobudzający emocje. Jeśli ktoś ceni chwytliwą melodie, mroczniejszy klimat i zadziorny riff, ten z pewnością zakocha się w przebojowym „Dying Hearts”. Trzeba przyznać, że zespół jest w lepszej formie niż na debiucie i znacznie lepiej radzą sobie z łączeniem przebojowości, agresywności i melodyjności. Ta muzyka naprawdę cieszy ucho i potrafi ukazać to co najlepsze w power metalu. „You're not alone” to power metalowa petarda, która była wzorowana na twórczości Gamma Ray, Helloween, Edguy czy Stratovarius. Na pewno na plus tutaj trzeba zaliczyć partie klawiszowe osadzone w latach 70 czy 80. Tytułowy „Mirrorworld” to również bardziej hard rockowy kawałek, który ma coś z Rainbow czy Deep Purple. Zespół szybko wraca do klimatów Helloween, Stratovarius czy Sonata Arctica co pokazuje dynamiczny „State of my despair”. Kolejna świetna petarda, który odzwierciedla klasę zespołu. Zamykający „The unborn never die” też trzyma wysoki poziom i również utrzymany jest w szybszym tempie. Słabych utworów tutaj nie ma i każda kompozycja to prawdziwy killer. Wielkie nazwiska czasami potrafią przesądzić o jakości danej płycie i „Mirrorworld” jest tego żywym dowodem. Świetna, wręcz bezbłędna płyta, która trzyma w napięciu do samego końca. Czekam na kolejny atak Serious Black.

Ocena: 9.5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz