Strony

niedziela, 11 września 2016

THE SILENT RAGE - The Deadliest Scourge (2016)

The Silent Rage to kolejny debiutujący band na greckiej scenie metalowy i kolejny ciekawy młody zespół, który ma pomysł na siebie i muzykę z pogranicza heavy/power metalu. Stylistycznie The Silent Rage przypomina momentami Rage, Inner Wish, Nightmare czy Grave Digger. Jest to mocny heavy/ power metal, który oparty jest na mocnych riffach, wyrazistych melodiach i dużej dawce przebojowości. W dzisiejszych czasach pełno jest takich kapel i żeby się wyróżnić trzeba czegoś więcej niż dobrych utworów. Trzeba mieć uzdolnionego gitarzysty, który na swoje barki weźmie ciężar tworzenia linii melodyjnej i całej warstwy instrumentalnej. Wokalista musi być specyficzny i przyciągać uwagę swoim talentem. Ma nadawać kompozycjom pazura i odpowiedniego charakteru. W The Silent Rage tak właśnie jest. Steve Vernardo śpiewa agresywnie i dzięki niemu każdy utwór brzmi wyjątkowo dobrze. W samych lewatywach można pisać o duecie gitarzystów Nikos/Kostas, który napędza całość tej kapeli. Panowie dają czadu i to właśnie dzięki nim debiutancki album „The deadliest scourge” jest mocny i energiczny. Ci co jeszcze nie natknęli się na grecki band powinni wiedzieć,że kapela powstała w 2006 r z inicjatywy gitarzysty Nikosa. Nagrali kilka mini albumów, dem, ale dopiero teraz po 10 latach udało się wydać debiutancki album. Najciekawsze jest, że w ogóle nie słychać, że mamy do czynienia z debiutantami. Płyta jest soczysta, dynamiczna i zawiera wiele ciekawych i wciągających kompozycji. Rozpędzony i nieco toporny „My race won't last” to dobry otwieracz i przykład, że band czerpie garściami z niemieckiej sceny metalowej. Nie jest to jakiś powiew świeżości na scenie heavy/power metalowej, ale co zadziwia to pomysłowość. Dobrze dopasowane motywy i elementy stanowią zgraną całość. Tytułowy „The Deadliest Scourge” jest jeszcze bardziej agresywny i momentami ociera się o thrash metal. Zespół jest pewny swoich aranżacji i czerpie z tego radość. Nie ma silenia się na konkretne melodie i w zasadzie wszystko jest takie naturalne i zagrane z miłości do metalu. Szybkość i melodyjność na miarę twórczości Gamma Ray czy Helloween to atuty przebojowego „Stormwarrior”. Właśnie to jest niezbity dowód na to, że w kapeli drzemie olbrzymi potencjał. Pozytywnie emocje wzbudza też ostrzejszy „Sin of a Pilgrim”, który zabiera nas w rejony Judas Priest. Ta płyta mimo oklepanych rozwiązań potrafi zaskoczyć i zaimponować słuchaczowi. Kiedy wkracza nieco nowoczesny i toporny „Proselytize The Masses” to od razu wiadomo, że zespół stara się tworzyć własny styl, bez wdawanie się w niepotrzebne klonowanie wielkich zespołów. Do grona ciekawych kompozycji warto zaliczyć nieco hard rockowy „The Right to dream”, czy rytmiczny „A piece of Eden”, który ukazuje bardziej progresywną stronę zespołu. Całość zamyka klimatyczna ballada „Shadow spirit”. Każdy z zawartych na płycie utwór to kawał dobrze wyważonego heavy/power metalu. Nacisk został położony na mocne, nieco przybrudzone brzmienie, na ciekawe melodie i ostre zagrywki gitarowe. W efekcie powstał naprawdę solidny i warty uwagi album, który w dobrym świetle stawia ten młody i utalentowany band. Kolejny grecki band imponuje swoim kunsztem, techniką i pomysłowością. Jednym słowem grecka scena metalowa rośnie w siłę.

Ocena: 7.5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz