The Silent Rage to kolejny debiutujący band na greckiej scenie
metalowy i kolejny ciekawy młody zespół, który ma
pomysł na siebie i muzykę z pogranicza heavy/power metalu.
Stylistycznie The Silent Rage przypomina momentami Rage, Inner Wish,
Nightmare czy Grave Digger. Jest to mocny heavy/ power metal, który
oparty jest na mocnych riffach, wyrazistych melodiach i dużej dawce
przebojowości. W dzisiejszych czasach pełno jest takich kapel i
żeby się wyróżnić trzeba czegoś więcej niż dobrych
utworów. Trzeba mieć uzdolnionego gitarzysty, który na
swoje barki weźmie ciężar tworzenia linii melodyjnej i całej
warstwy instrumentalnej. Wokalista musi być specyficzny i przyciągać
uwagę swoim talentem. Ma nadawać kompozycjom pazura i odpowiedniego
charakteru. W The Silent Rage tak właśnie jest. Steve Vernardo
śpiewa agresywnie i dzięki niemu każdy utwór brzmi
wyjątkowo dobrze. W samych lewatywach można pisać o duecie
gitarzystów Nikos/Kostas, który napędza całość tej
kapeli. Panowie dają czadu i to właśnie dzięki nim debiutancki
album „The deadliest scourge” jest mocny i energiczny. Ci co
jeszcze nie natknęli się na grecki band powinni wiedzieć,że
kapela powstała w 2006 r z inicjatywy gitarzysty Nikosa. Nagrali
kilka mini albumów, dem, ale dopiero teraz po 10 latach udało
się wydać debiutancki album. Najciekawsze jest, że w ogóle
nie słychać, że mamy do czynienia z debiutantami. Płyta jest
soczysta, dynamiczna i zawiera wiele ciekawych i wciągających
kompozycji. Rozpędzony i nieco toporny „My race won't last”
to dobry otwieracz i przykład, że band czerpie garściami z
niemieckiej sceny metalowej. Nie jest to jakiś powiew świeżości
na scenie heavy/power metalowej, ale co zadziwia to pomysłowość.
Dobrze dopasowane motywy i elementy stanowią zgraną całość.
Tytułowy „The Deadliest Scourge” jest jeszcze
bardziej agresywny i momentami ociera się o thrash metal. Zespół
jest pewny swoich aranżacji i czerpie z tego radość. Nie ma
silenia się na konkretne melodie i w zasadzie wszystko jest takie
naturalne i zagrane z miłości do metalu. Szybkość i melodyjność
na miarę twórczości Gamma Ray czy Helloween to atuty
przebojowego „Stormwarrior”. Właśnie to jest
niezbity dowód na to, że w kapeli drzemie olbrzymi potencjał.
Pozytywnie emocje wzbudza też ostrzejszy „Sin of a Pilgrim”,
który zabiera nas w rejony Judas Priest. Ta płyta mimo
oklepanych rozwiązań potrafi zaskoczyć i zaimponować słuchaczowi.
Kiedy wkracza nieco nowoczesny i toporny „Proselytize The
Masses” to od razu wiadomo, że zespół stara się
tworzyć własny styl, bez wdawanie się w niepotrzebne klonowanie
wielkich zespołów. Do grona ciekawych kompozycji warto
zaliczyć nieco hard rockowy „The Right to dream”,
czy rytmiczny „A piece of Eden”, który
ukazuje bardziej progresywną stronę zespołu. Całość zamyka
klimatyczna ballada „Shadow spirit”. Każdy z
zawartych na płycie utwór to kawał dobrze wyważonego
heavy/power metalu. Nacisk został położony na mocne, nieco
przybrudzone brzmienie, na ciekawe melodie i ostre zagrywki gitarowe.
W efekcie powstał naprawdę solidny i warty uwagi album, który
w dobrym świetle stawia ten młody i utalentowany band. Kolejny
grecki band imponuje swoim kunsztem, techniką i pomysłowością.
Jednym słowem grecka scena metalowa rośnie w siłę.
Ocena: 7.5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz