Pamiętam do dzisiaj emocje jakie mi towarzyszyły przy trzecim
albumie amerykańskiego bandu Theocracy. „As the world bleeds” to
płyta, która rzeczywiście oddaje to co najlepsze w power
metalu. Szybkość, duża dawka trafionych melodii i ostrych riffów
sprawiło, że album stał się jednym z najlepszych wydawnictw roku
2011. W muzyce theocracy jest miejsce nie tylko na power metal, ale
też na progresywny heavy metal, czy też patenty symfoniczne. Długo
przyszło czekać na kolejne wydawnictwo bo aż 5 lat, jednak warto
było. „Ghost Ship” to znakomita kontynuacja poprzednika i
kolejne wielkie dzieło tego zespołu. Siłą zespołu jest wyborny
wokalista Matt Smith, który potrafi zbudować klimat i
napięcie. Świetnie odnajduje się w wysokich rejestrach dzięki
czemu Theocracy zyskuje na mocy. „Ghost ship” przyciąga uwagę
na samym starcie dzięki znakomitej i miłej dla oka okładki. Jest
mrok, klimat i nutka grozy. Brzmienie jest tak samo mocne i
dynamiczne jak na poprzednim albumie. Jednak materiał jest jakby
bardziej urozmaicony i właściwie każdy znajdzie coś dla siebie.
Początek płyty to power metalowe petardy i zarówno „Pape
Tiger” jak i „Ghost Ship” pokazują jak
znakomitym zespołem jest Theocracy. Grają agresywnie, dynamicznie,
stawiając na klasyczne patenty i nowoczesne brzmienie. Efekt jest
powalający. Jasne można doszukać się wpływów wielkich
kapel jak Gamma Ray czy Rhapsody, ale panowie z Theocracy już dawno
stworzyli swój styl. Podniosłe refreny i duża dawka
melodyjności połączone z ostrymi i pomysłowymi zagrywkami
gitarowymi. Jonathan i Van w tej kwestii dają niezłego czadu. Echa
Primal Fear czy Iced Earth mamy w „The wonder of it all”,
choć motoryka i agresywny charakter nasuwa momentami płyty bardziej
thrash metalowe. Ostry i niezwykle energiczny kawałek, który
pokazuje potencjał zespołu. „Wishing well”
bardziej podniosły, bardziej majestatyczny i z nutką epickości.
Theocracy próbuje być bardziej progresywny, nieco
nowocześniejszy w swojej formule i to słychać w nieco bardziej
zakręconym „Sitr the Embers”. Fani klasycznego
metalu i lat 80 ucieszy z pewnością rytmiczny „Call to
arms”, który ukazuje bardziej hard rockowe oblicze
zespołu. Końcówka płyty również emocjonująca, bo
pojawia się kolejna power metalowa petarda w postaci „Castaway”,
a także kolos „Easter”, w którym dzieje się
naprawdę sporo. Zespół na nowej płycie wykazuje się
pomysłowością i niezwykłą techniką. Każdy utwór to
prawdziwa przygoda dla fanów melodyjnego grania. Jeśli komuś
przypadł do gustu poprzedni album amerykanów to po lubi
„Ghost Ship”. Jest nutka nowoczesności, jest szczypta agresja i
jeszcze większa przebojowość i podniosłość. Tak Theocracy
należy do najlepszych kapel power metalowych i nie trzeba nam
kolejnych dowodów.
Ocena: 9/10
Ocena: 9/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz