Strony

niedziela, 11 grudnia 2016

ELM STREET - Knock'em out with metal fist (2016)

Barbared Wire Metal” to był udany debiut młodej australijskiej formacji Elm Street. Choć swoją przygodę z muzyką zaczęli na poważnie w roku 2003, to jednak debiutancki krążek ukazał się dopiero w 2011r. Zespół szybko wkradł się w łaski fanów takich zespołów jak Iron maiden, Judas Priest, Testament, czy Manowar. 5 lat temu pokazali, że potrafią grać i stać ich na znacznie więcej. Teraz kiedy po takiej długiej przerwie wraca Elm Street to oczekiwania względem nich są jeszcze większe. Zresztą już miła dla oka okładka „Knock'em out with metal fist” autorstwa Kena Kelly'ego , który rysował okładki dla Manowar czy Kiss robi ogromne wrażenie. Pierwsze skojarzenie to „Rising” Rainbow, a to już zobowiązuje. W rzeczy samej zespół pokazuje się na nowym albumie z jeszcze lepszej strony. Dopracowano to co kuśtykało na debiucie, dopieszczono styl, który nam pokazali na „Barbared Wire Metal”. Tak więc nowy krążek, to ulepszenie tego co już znamy. Przede wszystkim słychać jeszcze ciekawsze riffy i partie solowe w sferze pracy gitarzystów. Kawał dobrej roboty odwalili Aaron i Ben. Niby niczego nowego nie odkrywają, to jednak miło słucha się tych motywów heavy/speed/thrash metalowych utrzymanych w stylizacji kapel z lat 80. Tak jak na debiucie tak i tutaj jest spora dawka melodyjności, przebojowości, ale zespół bardziej urozmaicił swoje kompozycje, strukturę i to może się podobać. Ben też przez te 5 lat popracował nad swoim wokalem i jest już bardziej agresywnie i bardziej thrash metalowo w tej kwestii. „Face the reaper” zaczyna się klimatycznie i motywem akustycznym. Powoli rozkręca się, ale tutaj band pokazuje swoją pomysłowość i urozmaicenie. Sporo dzieje się w tym otwieraczu, a zespół od razu robi nam niezły zwiastun tego co nas czeka w dalszej części. O ile otwieracz wykazuje cechy heavy metalowe o tyle „Kiss The Canvas” ma w sobie spore ilości patentów power/thrash metalowych. Dalej mamy marszowy „Will it take a lifetime?” , mroczniejszy i zadziorniejszy „Sabbat”, które jeszcze bardziej urozmaicają nam materiał. Zespół bawi się różnymi konwencjami co przedkłada się na jakość płyty. Bardzo dobrze sprawdzają się kompozycje z prostymi motywami gitarowymi i dobrym przykładem tego jest judasowy „Heavy mental”. Jednym z najostrzejszych kawałków na płycie jest bez wątpienia toporniejszy „Next In Line”. Z kolei „S.T.W.A” i „Heart Racer” są utrzymane w stylizacji bardziej hard rockowej. Całość zamyka „Leave it all behind”, który może nie wiele wnosi do albumu, ale pokazuje bardziej rockowe oblicze zespolu. Sam album jest solidny, bardziej dopracowany niż debiut, choć nie brakuje wpadek. To czego mi brakuje to rasowych hitów i petard, które rzucą na kolana. Mimo tego i tak „Knock'em out with metal fist” broni się zawartością i dobrymi melodiami. Warto posłuchać Elm Street w wolnej chwili.

Ocena: 7.5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz