Goerge
Tsalikis to jeden z tych muzyków, których nie trzeba
przedstawiać nikomu. W celach formalności jest to wokalista, który
zaczynał swoją przygodę z zespołem Gothic Knights, a zapisał się
w historii metalu jako lider grupy Zandelle. Od dłuższego czasu w
jego głowie rodziła się idea stworzenia czegoś własnego, czegoś
innego. W końcu przyszedł czas na jego pierwszy solowy album.
Miało być coś oryginalnego, miało być coś zupełnie
zaskakującego. Tak więc szybko powstał „The Sacrifice”, który
w rzeczy samej jest albumem koncepcyjnym, który opowiada
historię o wampirze, który jest wstanie zrobić wszystko dla
swojej ukochanej. Mamy więc ciekawą mieszankę romantyczności z
krwią i grozą. Goerge odgrywa tutaj rolę główną, to on
też odpowiada za produkcję, za linie wokalne. Muzycznie wspierają
go tutaj Mike Paradine oraz Riche Blackwood. Mroczna okładka,
przybrudzone brzmienie sprawiają, że rzeczywiście można poczuć
klimat grozy. Sam George odwala kawał dobrej roboty, jeśli chodzi o
wokale i cały ten teatralny charakter kompozycji. Szkoda tylko, że
sama partie gitarowe i konstrukcja kompozycji nie zachwycają. „World
of Darkness”
to rozbudowany otwieracz, który ma wiele ciekawych wątków,
szkoda tylko że brakuje tutaj ostatecznego szlifu. Z kolei nieco
ostrzejszy „Of My darkness”
może przekonać swoją topornością i nieco thrash metalowym
charakterem. „The Vixen”
to prosty utwór na stawiony na rytmiczność i nieco szybsze
tempo. Można go zaliczyć do tych udanych kawałków z
debiutanckiego krążka Tsalikisa. „The
vampire's Promise”
to przykład, że nie wszystko wychodzi i zdarzają się pomyłki.
Znacznie ciekawsze są te kompozycje, które są nastawione na
klimat i na rozbudowaną formułę. Tego przykładem jest
„Decleration”,
który potrafi wciągnąć nas w ten mroczny świat. Z takich
dobrych, zwartych petard warto zwrócić uwagę na energiczny
„The Confrontation”
czy marszowy „The Inner struggle”.
Na sam koniec mamy lekką i przyjemną balladę „The hero's
lament”. Sam album ma kilka ciekawych momentów, jednak
brakuje dopracowania i mocniejszego charakteru wydawnictwa. Można
odnieść wrażenie, że George nie miał pomysłu jak wykończyć
ten koncept. Historia nie jest zła, podobnie jak klimat, szkoda
tylko że melodie troszkę nie trafiają do słuchacza. A miało być
tak pięknie. Pozostaje czekać na nowy album Zandelle.
Ocena:
6.5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz