Czasami
wystarczy jedno spojrzenie na okładkę frontową jakiejś płyty i
od razu wiemy czego się spodziewać po danym krążku. Od razu
jesteśmy wstanie ocenić zawartość i styl w jakim obraca się dany
zespół. Kiedy spojrzałem na „Mankind is damned”
greckiego Saboter to od razu przypadła mi do gustu kolorystyka
okładki, a także sam motyw, który nawiązuje do świata s-f.
Instynkt mówił, że ta młoda formacja gra mieszankę
klasycznego heavy metalu z domieszką speed/power metal i się nie
myliłem. Jednak nie sądziłem, że muzyka będzie tak mocarna, a
zespół tak utalentowany. W ich muzyce słychać wpływy
Ovedrive, Kinga Diamonda, wczesnego Helloween, czy Judas Priest, Iron
Maiden. Panowie stawiają na klasyczne rozwiązania, na melodyjność,
na przebojowość i łatwo wpadające w ucho riffy. To sprawdza się
i dzięki temu Saboter zaliczył tak udany debiut. Choć działają
od 2014 to trzeba przyznać, że znają się na rzeczy. Wcale nie
dają po sobie poznać, że „Mankind is damned” to pierwszy album
greckiej formacji Saboter. W tym krążku zespół zawarł
swoją pasję, miłość do metalu i pomysł na siebie. Nie popełnili
żadnego błędu i w efekcie stworzyli album wysokich lotów.
Wokalista Antonis to bardzo intrygująca postać tej kapeli. Z jednej
strony śpiewa wysokie rejestry niczym Rob Halford, a z drugiej
potrafi śpiewać bardzo specyficznie w niskich rejestrach zbliżając
się do Kinga Diamonda. Cechuje go drapieżność i niezła technika.
Z kolei duet gitarzystów Chris/ Nick dbają o warstwę
instrumentalną. W tej kwestii panowie dają czadu stawiając na
energię, pomysłowość i chwytliwość. Dzięki temu płyta tętni
życiem, potrafi zaskoczyć i wciągnąć w świat Saboter. „Purifer”
to wymarzony otwieracz z odpowiednio szybkim tempem i ostrym riffem.
Dobra odpowiedź na to co zaprezentował Denner/Shermann, bowiem i tu
uświadczymy wpływy Mercyful Fate i Judas Priest. Stonowany
„Assasins”
bardziej utrzymany w tonacji Hammerfall czy Accept. Prosty riff
napędza ten zadziorny kawałek i przesądza o jego atrakcyjności.
Nieco ostrzejszy bez wątpienia jest „Prevailling
Dictators”
czy „Marching Death”
, w których zespół stara się pokazać bardziej
urozmaicone zagrywki. Na płycie nie zabrakło szybkich kawałków
stworzonych z myślą o fanach Iron maiden czy Helloween. Rozpędzony
„Impaler”
czy przebojowy „Ghost in machine”
są tego świetnym przykładem. Całość zamyka nieco dłuższy i
bardziej epicki „Sands of Time”, w którym zespół
nie kryje zamiłowania do Running Wild czy Iron maiden. Świetne
zwieńczenie świetnego albumu, który pokazuje jak grac
klasyczny heavy metal na wysokich obrotach. Prawdziwa gratka dla
fanów heavy metalu z lat 80, dla tych co cenią dobre riffy i
atrakcyjne melodie. Saboter zaliczył świetny debiut i teraz
pozostaje wypatrywać kolejnych dzieł tej greckiej formacji.
Ocena:
9/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz