Strony

środa, 5 lipca 2017

ANTHEUS - Silent Agony (2017)

Kiedy mówimy o udanym debiucie to mamy na myśli tak naprawdę album, który potrafi zapaść w pamięci i to na na znacznie dłużej. Taka płyta musi być dynamiczna, przebojowa i przede wszystkim zagrana z głową. Riffy czy melodie muszą być atrakcyjne i mieć w sobie to coś. Taka płyta musi być zagrana prosto z serca, z miłości do metalu. Wtedy taki krążek może odnieść sukces. W kategorii heavy metalu progresywnego na pewno nie można pominąć debiutu francuskiego Antheus. „Silent agony” spełnia kryteria, jeśli chodzi o udany debiut.

Kapela istnieje od 1999r i jakoś do tej pory nie udało się wydać pełnometrażowego albumu. Teraz w końcu udało się to wykonać. Ciekawe logo, klimatyczna okładka i soczyste brzmienie sprawiają, że ta płyta potrafi oczarować. Najlepsze jest to, że zespół jest zgrany i każdy z muzyków dokłada cegiełkę by płyta była wyjątkowa. Philippe Dumas odpowiada za klimatyczne i nieco futurystyczne klawisze. To one czynią muzykę francuzów progresywną i bardzo tajemniczą. Ludovic z kolei sprawia że płyta jest energiczna i pełna ciekawych zwrotów. Sporo się dzieje pod względem gitarowym, tak więc nie można narzekać na nudy. Antheus to przede wszystkim charyzmatyczny Franck.

Muzycznie Antheus przypomina momentami Queensryche, crimson Glory czy Dream Theater. Tak więc jest dużo progresji, ale i heavy metalu czy momentami power metalu. Właśnie taki jest dynamiczny i chwytliwy „Rising Kingdom”, który otwiera album. Jeszcze szybszy i bardziej przebojowy jest „The End of the Day”. Jest więcej zadziorności, więcej gitarowych popisów, ale i też ciekawszy klimat. Zespół świetnie buduje napięcie na płycie. Też sporo emocji dostarcza żywiołowy „Firemarks” , a zespół zwalnia nieco w mroczniejszym „Arms of winter”. Bardziej epicki jest bez wątpienia marszowy „Tears of the sun”. Wiele ciekawych smaczków i przejść można dostrzec w rozbudowanym „Soul commander”. Soczysty riff i nowoczesne patenty to cechy „In the Attic”, z kolei zamykający „Silent Agony” to prawdziwa petarda, która idealnie podsumowuje całość.

Długo przyszło czekać nam na debiut Antheus, ale warto było. Płyta jest dynamiczna, przebojowa i nie ma przerostu formy nad treścią, co mi jak najbardziej odpowiada. Przemyślany materiał zapada na dłużej w pamięci, a całość jest zagrane z pomysłem. Bardzo dobry start francuzów i czekamy na kolejne wydawnictwa.

Ocena: 8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz