Australijski Horizons Edge w tym roku powrócił z trzecim albumem zatytułowanym "let the show go on". Jest to album, który kontynuuje to co band prezentował na poprzednich wydawnictwach. Rozwinięto tutaj pomysły z "Heavenly realms" i można śmiało rzec, że nowe dzieło jest dopracowane i przemyślane. Każdy utwór to kwintesencja melodyjnego power metal w stylu Sonata Arctica, Stratovarius czy Black Majesty. Najwięcej serca tutaj włożyli gitarzyści czyli Eddy i Josh. Co znajdziemy tutaj to sporo chwytliwych melodii, ostrych riffów i dużą dawkę przebojowości. "Let the show go on" to 12 dobrze rozplanowanych utworów, które tworzą spójną całość. Dużym plusem tego dzieła jest materiał, który jest łatwy w odbiorze. Już otwierający "A new day will dawn" ukazuje to jaki będzie ten album i czego można się spodziewać. Niby brzmi znajomo, a jednak dostarcza słuchaczowi sporo frajdy. Dalej mamy "Farewell" czy melodyjny "Black hole", które ukazują komercyjne oblicze zespołu.Nie brakuje też wyrazistych hitów co potwierdza "Surrender". Tempo troszkę siada pod koniec płyt, przez co wieje trochę nudą. Nie pomaga nawet nieco szybszy "demons". Na sam koniec zespół zostawił rozbudowany "bring me home", który przemyca sporo elementów progresywnego metalu.Mimo pewnych wad i niedociągnięć to wciąż dobry album z muzyką power metalową. Jest energia, są hity i udane melodie, a że materiał momentami nie równy to już nieco inna kwestia.Nie jest to może najlepszy album z taką muzyką w tym roku, ale warto z nim się zapoznać.
Ocena: 7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz