Nie ma na rynku muzycznym dobrze znanego Twisted Sister. Choć w 2016 ten band zakończył działalność, to jednak wokalista i lider tej grupy tj Dee Snider skupił się na solowej karierze. Dee Snider swoją karierę solową rozpoczął w 1997 roku i pod tym szyldem nagrał 4 albumy. Wydany w 2016 r "We are the ones", ale nie zrobił większego wrażenia. To był nieco album bez zaskoczenia i bez mocy. Teraz mamy inny skład, inną jakość i najnowsze dzieło w postaci "For the love of metal" rzeczywiście może się podobać. Nowi muzycy dają sporo świeżości i dają niezłego czadu. Utwory są dynamiczne, treściwe i przebojowe. Dee Snider tworzy dalej heavy metal z domieszką hard rocka i stara się nie zapominać o swoim okresie w Twisted sister. Nick i Charlie stworzyli zgrany duet gitarowy i to słychać od niemal samego początku. Jest agresja, jest szybkość, jest melodyjność i hołd dla lat 80. To jest mocny atut tej płyty. "Lies are a business" to wymarzony otwieracz. Ma w sobie sporo energii, a szybkie tempo przyprawia o dreszcze. Niezwykle mocny i dynamiczny kawałek, który dobrze nas wprowadza w klimat płyty. Nie brakuje mrocznych kawałków, w których dominuje toporność rodem z płyt Accept czy Grave Digger. Przykładem tego jest cięższy "Tommorow Concern" czy marszowy "American Made". Bardzo dobrze wypada też melodyjny i zadziorny "Roll over You" czy rozpędzony "i'm ready". Do grona ciekawych kawałków warto też zaliczyć "became the storm" jak i toporny "The hardest way". Całość zamyka tytułowy "For the love of metal", które idealnie podsumowuje całość. Sama płyta nie wnosi niczego nowego do twórczości Dee Snidera, ani też do metalowego światka. Jednak mimo wszystko jest to solidna i poukładana płyta, która daje sporo frajdy słuchaczowi. Jedna z tych płyt w tym roku, które wypada znać.
Ocena: 7.5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz