Strony

niedziela, 27 stycznia 2019

SKELETOON- They never say die (2019)

Włoski Skeletoon to kapela, która idzie w ślady Helloween, Freedom Call, Trick or Treat czy Freedom call. Ich styl muzyczny określa się mianem "nerd metalu" czy właśnie radosnego power metalu. Działają od 2011 r i postanowili oddać hołd latom 80 i mówi tutaj o całej popkulturze z tamtego okresu. "They never say die" to trzeci album w dyskografii tej formacji i to też trzecia część "nerd sagi", która ma stanowić 5 części. Band stara się zabrać swoich słuchaczy w podróż po kultowych grach, filmach i komiksom, którą w pełni oddają świat zespołu i owej sagi.Na debiucie nie brakowało ciekawych gości z kręgu power metalu, tak samo na nowym krążku nie zabrakło znanych muzyków. Jest Micheal Luppi, Giacomi Voli, Morby czy Alessandro Conti, którzy jeszcze bardziej podkreślają ten radosny power metal i ta słodkość jest tutaj naprawdę urocza. Przypominają się kultowe albumu Edguy, Helloween czy Avantasia.

Płytę otwiera klimatyczny "Hell-o", który jest hołdem dla "keeper of the seven keys". Jest lekkość, jest szybkość i niezwykła melodyjność. Słychać też od razu ten radosny power metal. Mimo wtórności brzmi to znakomicie i chce się większej dawki power metalu na takim poziomie.  Produkcja jest soczysta i dobrze wyważona, co idealnie współgra z stylem kapeli i z tym co mamy na płycie. Znakomici goście to nie tylko przynęta dla nas, ale też miły dodatek do całości.  Co nie przeszkadza też wyróżnić Tomiego Foolera, który jest wokalistą Skeletoon. Na płycie dzieje się dużo, zwłaszcza jak skupimy się na partiach gitarowych Piletto i Cappellariego. Stawiają na dobrą zabawę, na chwytliwe melodie i radosny power metal. "The truffle shuffle army: bizardly bizzare", który znów nas zabiera do czasów Helloween z okresu "Keeper of the seven keys". Bije z tego niezwykła radość i moc.  Niby nic nowego, niby brzmi to jak kopia pomysłów Helloween, ale słucha się tego bardzo dobrze. Band zwalnia w spokojniejszym "To leave a land", który znakomicie nastraja. Tytułowy "They never say die" to taka mieszanka Freedom Call, Gamma ray, Edguy i Helloween. Jednym słowem klasyczny europejski power metal na wysokim poziomie. Szybkie tempo i znakomite melodie to atuty tej petardy. Band potrafi też zaskoczyć w stonowanym "Last chance", który uderza w stronę melodyjnego metalu. Płytę promuje "I have the key", który znakomicie oddaje to co słychać na "They never say die". Z kolei "The chainmaster" to taki ukłon w stronę pierwszego dzieła Avantasia. Taka mieszanka radosnego metalu z power metalem i hard rockiem. Brzmi to wyjątkowo dobrze. Skeletoon dobrze wypada w 8 minutowym "When legends turn real", gdzie przeplata się wiele ciekawych motywów i o nudzie tutaj nie ma mowy. Pozwolę sobie jeszcze wyróżnić "Farewell" czyli cover Avantasia, który tak samo świetnie czaruje jak oryginał. Znakomicie ten kawałek wpasował się do całości.

To już 8 lat na scenie Skeletoon i swoich zagorzałych fanów mają i ja do nich też się dopisuje. Zgrany band, który idzie przetartymi szlakami i chcą porwać słuchaczy za sprawą sentymentu do klasycznych płyt radosnego power metalu. Ta szczerość i miłość do tego stylu jest tak mocna, tak urocza że ja to kupuje. "They never say die" to płyta ciekawsza niż dwa poprzednie i kto wie może namieszać w tym roku.

Ocena: 9/10

9 komentarzy:

  1. Widać pasję i miłość do heavy metalu u piszącego recenzje.
    Szkoda, że wiele rubryk z bloga nie jest kontynuowanych.
    Rozumiem, że brak czasu.
    Może by jednak autor zastanowił się nad wyodrębnieniem rodzimych kapel, tworząc jednocześnie dwie podgrupy: śpiewające po polsku oraz po angielsku?
    Warto promować nasz polski heavy metal a szczególnie ten śpiewany w ojczystym języku.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pomyslow bylo pelno,ale tak brak czasu to glowny powod. Blog mial byc zamkniety ale cos tam zawsze jeszcze sie skrobnie wiec jeszcze potrzymuje zycie bloga☺

    OdpowiedzUsuń
  3. To niech kolega chociaż pozbiera ze swego bloga recenzje np. Monstrum, M.o.s.s.a.d., Miecz Wikinga, Młot Na Czarownice i co tam jeszcze znajdzie i wrzuci w odrębny temat heavy metal śpiewany po polsku. Ten wątek można by pociągnąć odrębnie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Na polskiej scenie metalu (wysłuchałem wiele kapel) tylko jedna (1) była godna klasy światowej - PATHFINDER !!! I długo nic ew. można jeszcze posłuchać Crystal Viper. Reszta bez pomysłu. Pathfinder wymiata 99% kapel zachodnich i szkoda że nie jest doceniony na miarę swoich zasług. Bardzo tego żałuję. 2 krążki wydane to zbyt mało na tę kapelę. Niestety chyba już pozamiatane a wielka szkoda że znikają tak dobre kapele. Przykłady doskonałych światowych kapel które wydały 1-2 krążki :Lost Horizons (miał polski wkład), Kyrie Eleison z Argentyny, Zonata (3 szt) czy LegionSky

    OdpowiedzUsuń
  5. Kolega mnie nie zrozumiał. Prosiłem o utworzenie na Twoim blogu osobnego tematu "heavy metal śpiewany po polsku". Abstrahując od kwestii jakości tego rodzaju metalu warto dać szansę rodakom na zapoznanie się z polską sceną metalową gdzie teksty śpiewane są w ojczystym języku. Mimo wszystko warto, nawet jak w obiegowej opinii prawie 100% to rzeczy wtórne. Na początku prosiłem o zebranie pod tym jednym tematem recenzji,które już kolega opracował (wskazałem przykłady). W miarę chęci czy czasu można by temat rozbudowywać albo pozostawić jedynie miejsce do dyskusji. Twój blog - Twoja decyzja, moja jedynie sugestia czy prośba. Co do zespołu Pathfinder nie wypowiadam się, bo nie znam, a poza tym z tego co sprawdziłem teksty są śpiewane w języku angielskim.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to nie ja pisalem tylko ktos inny☺pomysl moze i fajny ale sprawdzilby sie jak bym sie zaglebial w polski metal

      Usuń
  6. Polski metal ale bez ekstremalnych form i koniecznie teksty po polsku.
    Na początek wystarczy.
    Może nasz przedmówca pomoże :)
    Na początku jednak pozbieraj recenzje z Twojego bloga i wrzuć pod temat wskazany przeze mnie.
    To chyba dużo czasu Ci nie zajmie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli polski tekst ma być to od razu odpadają kapele światowej rangi. Po prostu się nie przebiją. Nawet rewelacyjne kapele z Hiszpanii to zrozumiały np;Phoenix Rising i jeśli mają kasę to wydają wersje 2-płytowe, w jęz. Hiszpańskim i Angielskim. Takie życie. Proste porównanie z Japońcami. Zgłębiłem ten rynek dość głęboko i zaszokowali mnie ilością kapel znających rzemiosło poweru. Grają rewelacyjnie ale gdy odezwą się vocale piskliwe (nie mylić z wysokimi)w ojczystym języku to wysiadam a rynek światowy tego nie kupi. Oczywiście mają to gdzieś bo ich rynek wewnętrzny jest większy od całego naszego europejsiego, skądinąd również ceny wydań japońskich są wysokie

      Usuń
  7. No przecież nie mówiłem aby kolega profil zmieniał.
    Chodzi o to aby po lewej stronie stworzyć podrozdział pomiędzy "Polecane strony", a "Podsumowania muzyczne" kolejny "Zespoły śpiewające w języku polskim". Umieścić tam osobne recenzje Monstrum, M.o.s.s.a.d., Miecz Wikinga, Młot Na Czarownice i co tam jeszcze kolega zrecenzował. W miarę chęci, czasu i możliwości kolega może ten podrozdział rozbudowywać.

    OdpowiedzUsuń