"Irombound" to album przełomowy, jeśli patrzymy na twórczość amerykańskiego Overkill. Ta kapela to dla mnie fenomen, bo przecież lata lecą i mają na swoim koncie 19 albumów, a wciąż grają na wysokim poziomie. Po tylu latach są wciąż na rynku i zaliczyć można ich do tych najlepszych jeśli patrzymy na thrash metal. Stawiają na świeżość i wciąż na agresją, nie zapominając o przebojowości. "Ironbound" wyznaczył na nowo styl Overkill, odświeżył ich formułę i pokazał całemu światu w jakiej formie jest band. Każdy kolejny album miał być w takim samie stylu. "Th eletric age" dostarczył mi podobnych emocji, a potem było już tylko dobrze. Czy "The Wings of War" powtórzył sukces "Ironbound" czy "The eletric age"?
Styl frontowej okładki, mocne, drapieżne brzmienie, czy styl komponowania kawałków. Znakomita mieszanka thrash metalu, ale i heavy metalu czy też groove metalu. To znajdziemy tutaj, a przede wszystkim dobrą zabawę muzyków i dobrze wyważony materiał. Jest szybko, ostro, ale bywa też nieco spokojniej, nieco bardziej technicznie czy mrocznie. Cały czas się coś dzieje, a muzycy starają się nas zaskoczyć. Overkill to przede wszystkim DD Verni i Bobby "Blitza" Elsworth, którzy napędzają ten band i stanowią o jego trzonie.Zadziwiają formą mimo swoich lat i to robi wrażenie.
Sam wstęp jest po prostu wyborny, bo "last man standing" to prawdziwa petarda, która spokojnie mogła by trafić na "Ironbound". Niezwykle energiczny i drapieżny kawałek, a najlepsze w tym wszystkim to gitarowa jazda bez trzymanki.Dalej mamy przebojowy "Believe in the fight", który wyróżnia się wciągającym refrenem. Moim faworytem z miejsca się stał "Head of Pain", który przypomina mi stylem i wykonaniem "The green and black". Bardzo pomysłowy riff i aranżacje, które czynią ten utwór jednym z najlepszych na płycie. Więcej thrash metalu i takiego szaleństwa mamy w "Batshitcrazy", z kolei "Distortion" jest bardziej rozbudowany i ma więcej znamion heavy metalu. Płyta jest dynamiczna i bardzo energiczna, a takie utwory jak "A Mothers prayer" o tym jak najbardziej świadczą. Mocny kawałek, który napędza znów bardzo chwytliwy riff. W podobnej stylistyce mamy jeszcze energiczny "Welcome to the garden stare" , który pokazuje to co najlepsze w Overkill jak i tej płycie. Dużo mroku i takiego groove metalu mamy w ponurym i stonowanym "Where few dare to walk". Na koniec band zostawił kolejny killer czyli rozpędzony "Hole in my soul", który znów brzmi jak kawałek wyjęty z "Ironbound". Prawdziwa petarda, zresztą jak cała płyta.
Overkill znów to zrobił. Nagrał kolejny świetny album z sprawdzonym stylem i patentami. Skoro to wszystko się sprawdza to po co to zmieniać? Jest energia, jest pazur i świetny Blitz, który wciąż mi imponuje swoim wokalem. Z każdym albumem brzmi jeszcze lepiej. "The wings of war" to kolejna perełka w dyskografii amerykanów.
Ocena: 9.5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz