Po 4 latach przerwy niemiecki Elvenpath powraca z nowym krążkiem. "The path of the dark king" to 5 wydawnictwo tej formacji. Jest to dzieło, które stylistycznie nawiązuje do "Pieces of fate" i nie ma tutaj żadnego elementu zaskoczenie. Mamy sprawdzony styl i band po prostu kontynuuje granie mieszanki heavy/power metalu. W ich muzyce mamy sporo elementów wyjętych z twórczości Majesty, Udo czy Judas Priest. Nowe dzieło wypełniony jest zarówno rozpędzonymi killerami utrzymanymi w klimatach Primal Fear, ale nie brakuje też złożonych i bardziej epickich kawałków. Tak więc nie ma powodów do nudy, bo band dostarcza słuchaczowi sporo frajdy. Warto mieć jednak na uwadze fakt, że band odgrzewa znane patenty i gra w oklepanej stylistyce. Specyficzny głos wokalista Dragutina też jednym może się podobać, a innych może drażnić. Na pewno band potrafi grać i wie jak to robić, szkoda tylko że nie mogą przebić pewnego określonego poziomu. Brakuje "kropki nad i" i takiego lepszego dopracowania całości. Na pochwałę zasługują bez wątpienia gitarzyści, bowiem Oliver i Till dają czadu. Sporo tutaj ostrych riffów i ciekawych pojedynków na solówki. Dzieje się sporo w tej kwestii. Płytę otwiera nieco chaotyczny "Combat zone Europe", który jest mocno wzorowany na twórczości Cage. Nawet wokal Dragutina brzmi tutaj niczym wokal Sean Pecka. Dalej mamy epicki i bardziej złożony "One strong Voice", ale to dopiero "targaryen Fire" imponuje stylistyką i agresywnością. Wpływy Primal Fear i Cage są tutaj słyszalne. Fanom Manowar może przypaść do gustu rozbudowany i epicki kolos w postaci "The sword of gideon". W takiej samej tonacji utrzymany jest podniosły i rycerski "Devils game and Gods Masquerade". Kolejną power metalową petardą na płycie jest energiczny "Black Wings". Prawdziwą perełką jest tutaj 15 minutowy "The Mountain Course", w którym dochodzi do krzyżowania stylistyki Manowar, Blind Guardian czy Iron Maiden. Niezwykle dojrzały i wciągający utwór. Elvenpath zrobił to co do nich należało, czyli nagrali znów dobry album, który zawiera zarówno killery jak i bardziej rozbudowane kompozycje. Wszystko ładnie i pięknie, szkoda tylko że jest to dobry album, który niczym nie zaskakuje i nie wybija się ponad przeciętność.
Ocena: 6/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz