Strony

wtorek, 13 sierpnia 2019

SACRILEGE - The court of the insne (2019

Nie znam chyba drugiego zespołu, który byłby tak twórczy jak brytyjski Sacrilege. W przeciągu 8 lat swojego działania nagrali już 7 albumów. Imponujący wynik, tylko szkoda że nie przedkłada się to na jakość. Sacrilage to band, który stara się nam przypomnieć o czasach NWOBHM i robi to trochę nie dbale. Jasne czuć klimat tamtych lat na ich płytach, ale brakuje kopa i ciekawych kompozycji. Wszystko jest utrzymane na co najwyżej dobrym poziomie. Najnowsze dzieło zatytułowane "The Court of insane" nic nie zmienia w tej kwestii.

Plus za świetną okładkę i surowe brzmienie, które są niezwykle mocną stroną tej płyty. Co na pewno przeraża to forma wokalna Billa Beadla. Śpiewa słabo i bez przekonania. Ciężko się słucha jego popisów i to jest największa bolączka "The court of the insane". Niestety same aranżacje jak i motywy gitarowe są monotonne i jakieś takie ospałe. Nie ma się czym zachwycać.

"Celestial City" powinien nas zaskakiwać rozbudowaną formą i mrocznym klimatem. Nie do końca tak jest i już w tym kawałku słychać że szykuje się co najwyżej dobry album. Więcej energii i pazura heavy metalowego mamy w dynamicznym "Lies" i to miły ukłon w stronę Judas Priest. Ciekawie zaczyna się "Depression", ale i tutaj brakuje jakiegoś ciekawego zrywu i pomysłu na melodie. Najlepiej prezentują się utwory utrzymane w klimatach Judas Priest i w tej kategorii dobrze wypada "Ride free" czy "I can hear the silence".

Ta płyta tylko potwierdza, jak wiele jeszcze pracy przed Sacrilege. Grać potrafią i to całkiem przyzwoitym poziomie. Wokalista do wymiany, a gitarzyści powinni jeszcze trochę poćwiczyć. Płyta do posłuchania i zapomnienia.

Ocena: 5/10


1 komentarz:

  1. W temacie okładki warto byłoby wspomnieć o ewidentnym nawiązaniu / plagiacie "Stańczyka" Matejki.

    A siedem albumów w ciągu ośmiu lat, to nie jest żaden imponujący wyczyn. W latach 60. wykonawcy wydawali średnio po dwa albumy rocznie, więc po ośmiu latach mieli ich już kilkanaście. Natomiast w latach 70. i 80. nie było niczym nietypowym wydawanie nowego materiału co roku. Współcześnie przerwy są dłuższe, ale taki np. King Gizzard and the Lizard Wizard w ciągu ośmiu ostatnich lat wydał 15 albumów. Zresztą mający dziś premierę "Infest the Rats' Nest" to granie w temacie tego bloga, więc możesz sprawdzić.

    OdpowiedzUsuń