Strony

wtorek, 19 listopada 2019

TERMINUS - A single point of light (2019)

Pamięta ktoś "The reaper spiral" brytyjskiego Terminus? Pewnie mało kto nawet kojarzy ten band. Warto wiedzieć, że ich debiut to kawał solidnego heavy/power metalu w takim nieco epickiej oprawie. Najnowsze dzieło zatytułowane "A single point of light" to  bez wątpienie o wiele ciekawsze dzieło niż "The reaper spiral". To album bardziej dojrzały i może zabrać nas w klimaty Visigoth czy Eternal Champion.

Znakomicie wypada frontowa okładka , która przypomina okładki kapeli Nostradamus. Okładka ma swój klimat i to jest spory plus. Terminus to dwie osobistości, które napędzają ten band. Mowa tu o Davidzie Gillepsie, który jest multiinstrumentalistą oraz wokaliście Jamesie Beattie. Panowie znają swoje możliwości i wykorzystują to w znakomity sposób. Aranżacje są dopracowane i potrafią zaskoczyć słuchacza, tak więc nie ma tu miejsca na nudę i w sumie każdy znajdzie coś dla siebie.

Jest power metal i to taki agresywny z dużą dawką melodyjności w przebojowym "To ash, to dust". Natomiast w "Harvest" znajdziemy patenty mrocznego heavy metalu.  Tutaj dają się we znaki zagrywki Visigoth.  Dużo pozytywnej energii i power metalowego zacięcia znajdziemy w dynamicznym "Flesh fall from steel".  Na płycie jest jeszcze rycerski "Cry havoc" i epicki, rozbudowany i nastrojowy "Spinning Webs, Catching dreams".

Terminus nagrał ciekawy album z pogranicza epickiego heavy metalu i power metalu. To płyta z pomysłowymi riffami i dobrze dopasowanymi aranżacjami. Cały czas się coś dzieje i nie ma miejsca tu na nudę. Nie ma słabych punktów, a każdy utwór to prawdziwa frajda dla fana takiego grania. Drugi album Terminus bije bez wątpienia debiut!

Ocena : 8.5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz