Strony

piątek, 31 stycznia 2020

SERIOUS BLACK - Suite 226 (2020)

O sukcesie Serious black nie przesądza tyle ich bogata dyskografia czy jakieś wybitne wydawnictwo, ale właśnie nazwiska, które tworzą ten zespół. Formacja działa od 2014r i ma na swoim koncie 5 albumów i każdy z nich to kawał solidnego heavy/power metalu.  Serious Black to magia nazwy i super grupa, która przyciąga uwagę nazwiskami muzyków. Mamy tu Urbana Breeda, który jest znany z płyt Bloodbound i to on działa jak magnes. Mamy też Mario Lochert z Emergancy gate czy Ramiego Ali z Iron Mask. Najnowsze dzieło zatytułowane "Suite 226" to dobrze skrojony album w klimatach melodyjnego power metalu. Od takiej super grupy oczekuje się niestety więcej niż tylko dobrego albumu.

Muzycy są utalentowani i doświadczeni, ale to niestety nie przedkłada się na wymiar samych kawałków. Jest dobrze, nawet bardzo dobrze, ale brakuje efektu "wow". Płyta na pewno zasługuje na pochwałę za soczyste i mocne brzmienie. Okładka utrzymana jest w klimatach opowieści Lovecrafta i to jest miły dodatek. Szkoda, że ten klimat nie został przeniesiony na utwory.

Sam materiał jest równy, dobrze wyważony i niezwykle melodyjny. Troszkę to wszystko wtórne i nieco na jedno kopyto, ale słucha się tego bardzo dobrze. Podoba mi się otwarcie płyty energicznym "Let me go".  Prosty i melodyjny refren robi tu robotę, Słychać od razu klimat starego Bloodbound.  Bardzo dobrze wypada przebojowy "When the stars are right" i znów wokal Urbana odgrywa kluczową rolę. Na płycie znajdziemy nutkę progresywności co potwierdza to "Solitude Etude" czy melodyjny "Castial". Do grona ciekawych utworów warto zaliczyć "Way back home" i tutaj można doszukać się wpływów Helloween. Moim faworytem szybko został "We still stand tall", który również czerpie garściami z twórczości Kaia Hansena. Utwór to  prawdziwa petarda i wystarczy w słuchać się w rozpędzony riff.  Całość zamyka rozbudowany i epicki "Suite 226".

Były oczekiwania i była nadzieja, że tym razem uda się stworzyć coś wielkiego, godnego tych nazwisk. Po raz kolejny Serious Black dostarcza nam solidny i melodyjny album, który nie ma szans zwojować świata. Szkoda, bo zespół stać na taki wyczyn.

Ocena: 7/10

4 komentarze:

  1. Można posłuchać ale żadne tam rewelacje.Jeśli chcesz posłuchać coś co wymiata to proszę: ShadowQuest-gallows of eden, czy już wcześniej polecony : Metal De Facto -to są petardy:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słucha się tego przyjemnie, choć zapewne na długo nie zagości na mojej playliście (chyba nie kupie CD). Kurcze, nie mam czasu śledzić nowości (skąd ty to wyłapujesz)? Polecany przez Ciebie Metal De Facto to objawienie w każdym calu (teksty, wokal, kompozycje).

      Usuń
  2. Shadowquest tez tylko dobry jak serious black. Debiut shadowquest byl lepszy

    OdpowiedzUsuń
  3. kaszubski hacjendero22 marca 2020 23:11:00 CET

    Qrcze, mi ta płyta podeszła, nawet bardzo, choć czasem trochę słodziuchno i nagranie mogłoby być bardziej wyraziste. Kiedyś kilka razy słuchałem ich As daylight breaks, zapamiętałem płytę jako wybitnie nijaką, bo w głowie za każdym razem zostawała pustka, nie chciałem więcej tykać Serious Black, a tu taka niespodzianka. 9/10

    OdpowiedzUsuń