Strony

niedziela, 23 lutego 2020

BIFF BYFORD - School of hard knocks (2020)

Wielu wielkich wokalistów wyszło z inicjatywą nagrania solowego albumu. W końcu przyszedł czas na Biff Byforda, który postanowił również nagrać swój własny solowy krążek. Mogło by się wydawać, że Biff postanowi nagrać album z muzyką inną niż tą prezentowaną przez Saxon. Niestety pod tym względem Biff troszkę rozczarował bo nagrał album, który brzmi jak zawierał odrzuty z sesji Saxon. "School of hard knocks" to solidna porcja hard rocka i heavy metalu w klimatach Saxon, ale nic ponadto.

Co z tego, że sam Biff jest w świetnej formie wokalnej, co z tego że brzmienie jest ostre jak brzytwa, gdzie zawodzi najprostszy czynnik, czyli melodie i motywy gitarowe. Wszystko jest bardzo oklepane i wtórne. Choć brzmi to dobrze, to brakuje elementu zaskoczenia i jakiś ciekawych melodii, które by porwały słuchacza od samego momentu. Na solowym albumie Biff  mógł sobie pozwolić na szaleństwo i nutkę urozmaicenia. Niestety tego nie ma.

Na płycie Biffa wsparł na krążku gitarzysta Fredrik Akesson, perkusista Christian Lundqvist i basista Gus Macricosta. Niby doświadczenie muzycy, a nie wpłynęli na zawartość tej płyty jak i sam styl w jakim obraca się Biff.

Pomówmy o zawartości. Płytę otwiera rockowy "Welcome to the show". Nic tutaj nie zachwyca. Riff banalny i pozbawiony jakiś emocji. Refren też nie zachwyca. Szczerze to ten utwór  taka marna podróba Ac/Dc. W podobnych klimatach utrzymany jest tytułowy "School of hard knocks" który brzmi jak mieszanka Ac/Dc i Saxon. Troszkę lepiej tutaj Biff wypada i kawałek jakiś taki łatwiejszy w odbiorze. O wiele lepiej prezentuje się chwytliwy i marszowy "The Pit and the pendulum". Dobre zagrywki gitarowy i mroczniejszy klimat w tym utworze sprawdzają się idealnie. Jest agresywnie w "Worlds collide", ale mimo mocnego riffu nie czuję się przekonany. Utwór po prostu przelatuję i nie zapada w pamięci. Najlepiej wypada killer w klimatach ostatnich płyt Saxon, czyli "Pedal to metal". Do ciekawych kompozycji zaliczę klasyczny "Heart of steel". Niestety pojawiają się wypełniacze jak "Me and You".

Czekałem na solowy album Biff, bo od kilku lat trzyma wysoki poziom wokalny. Biff to żyjąca legenda i stać go na wiele. Niestety tym solowym albumem się nie popisał. To po prostu marna kopia Saxon. Ten album nic nie wnosi do twórczości Biffa. Szkoda.

Ocena: 5/10

1 komentarz:

  1. Odniosłem zupełnie inne wrażenie słuchając tego albumu. Jak dla mnie, jest świetny ! Brzmi ja Saxon ? Nie ! To głos Byforda brzmi jak...Saxon. Szczery, piękny, porywający !

    OdpowiedzUsuń