To było tylko kwestia czasu, że szwedzki Carnal Agony wróci z nowym materiałem. Fakt "Preludes & Nocturnes" ukazał się 6 lat temu i w sumie mogło się wiele zmienić w muzyce tej ekipy. Uspokoję Was, bo mimo upływu czasu band został w swojej stylistyce, czyli heavy/power metalu z domieszką thrash metalu. Nic się nie zmieniło i to jest akurat plus. Najnowsze dzieło "Back From the grave" to płyta która ma kilka mocnych killerów, które potrafią wgnieść w fotel. Czy to jednak wystarczy by w tym roku przebić mocną konkurencję ?
Po raz kolejny Carnal Agony stawia na mocne agresywne riffy i chwytliwe melodie. To wszystko tutaj jest i przyczynia się do łatwego odbioru płyty. Band umiejętnie potrafi wykorzystać elementy agresywne, choć na nowym albumie można odnieść wrażenie, że zmniejszono dawkę agresji i dodano elementy hard rockowe wyjęte z twórczości Volbeat czy Dokken. To jest element zaskoczenia, który band stosuje na "Back from the grave". Przez to płyta jest bardziej komercyjna i bardziej urozmaicona, ale ma przez to swój urok. Na debiucie był dużo patentów wyjętych z 3 inches of Blood, a tutaj band pokazuje nieco inne oblicze.
Mroczna okładka jest urocza i zachęca do zapoznania się z płytą. Bardzo dobre wrażenie robi również soczyste, zadziorne brzmienie. Wszystko jest na swoim miejscu, a i zespół wciąż zachwyca swoimi umiejętnościami i techniką. David Johagen jako wokalista robi tutaj furorę i dzięki niemu płyta ma pazur.
Co do zawartości to na dzień dobry mamy agresywny "back from the grave', który brzmi jak mieszanka Megadeth, czy Judas Priest. Słychać nawiązania do debiutanckiego krążka. Riff tutaj jest po prostu mocarny. Klasycznie brzmi "The cellardoor" i tutaj udziela się toporny wydźwięk i mroczny feeling. Marszowy "The witching hour" zachwyca epickością i elementami Sabaton czy Powerwolf. Ja to kupuje. Trochę Powerwolf można wyłapać w przebojowym "Warewolf of steel". W pamięci na długo został energiczny i przebojowy "For the Horde", w którym refren brzmi jakby został wyjęty z ostatnich płyt Kreator. Druga połowa płyty wykazuje hard rockowy feeling. W tej kategorii niszczy komercyjny i lekki "Higher". Niesamowity hit, który wpada w ucho. Fanom Lonewolf czy running wild może przypaść do gustu mocny i rozpędzony "Raise the dead".
Carnal Agony długo kazał czekać na nowy album, ale przynajmniej zadbał o to,żeby słuchacz nie musiał się nudzić. Po raz kolejny dostajemy solidny krążek, który miło się słucha i ma kilka mocnych akcentów jak np "For the Horde", ale całościowo brakuje jakby ostatecznego szlifu. Stylistycznie i jakościowo bardziej podobał mi się poprzedni album, ale "Back from the grave" też zasługuje na uwagę.
Ocena: 7.5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz