Strony

niedziela, 21 lutego 2021

THUNDER AXE - Roads of thunder (2021)


 8 lat to kawał czasu i tyle czasu przyszło czekać fanom heavy metalowego Thunder Axe, który pochodzi z Włoch. Debiut tej grupy był solidny i nic ponadto. Czy najnowsze dzieło zatytułowane "Roads of thunder" zmienia ten stan rzeczy i w końcu dostajemy klasyczny heavy metal z górnej półki?

Okładka robi wrażenie. Widać, że szykuje się klasyczny, rycerski heavy metal. Niestety zawartość znów jest tylko solidna i pozbawiona elementu zaskoczenia. To po prostu kolejny heavy metalowy album, który nie ma szans zostać klasykiem. Co zawiodło? Same kompozycje niczym się nie wyróżniają i brakuje im mocy i ciekawych melodii. To wszystko już było i o wiele lepiej podane. Nie do końca przekonuje mnie styl i technika śpiewania Francesco. Brzmienie jest nie najgorsze, bo uwypukla to klasyczne granie.

Płytę otwiera "Queen of despair" to solidny heavy metal, ale nie zapada w pamięci. Po prostu leci riff rodem z twórczości Iron Maiden, ale to nie ta sama klasa. Jest też marszowy i zadziorny "Prodigal Son" i tutaj band chciał postawić na epickość i rycerski klimat. Niestety też wieje tutaj nudą. Troszkę życia wnosi energiczny "The choice" i choć znów słychać echa iron maiden, to jednak tym razem jest przyjemność z słuchania. Dobrze też wypada prosty i klasyczny "All about me".  Zniszczenie jest dopiero w podniosłym "Vittoria", który momentami przypomina Sabaton i to naprawdę udany kawałek. Niech Thunder axe pójdzie w takim kierunku następnym razem.

Thunder Axe znów nagrał tylko solidny album, który nie zostaje w pamięci na długo. To klasyczny heavy metal, tylko jakiś okrojony z emocji i drapieżności. Pozostaje posłuchać i zapomnieć. Może kiedyś nagrają coś wartościowego?

Ocena: 5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz