"Bring it back" to płyta, która zadowoli nie jednego fana hard rockowych dźwięków. Kto wychował się na Dokken, Skid Row, Boston czy Def Leppard ten od razu pokocha debiutancki krążek amerykańskiej formacji Red Voodoo.
Kapela powstała z inicjatywy wokalisty Dino McCorda, który ma to coś w swoim głosie i to tak naprawdę on nadaje charakteru zespołowi. To za jego sprawą "Bring it back" jest melodyjny, oldschoolowy i zarazem zadziorny. Dino ma świetny feeling i technikę, a to już przedkłada się na jakość płyty. Cieszy też gra gitarzysty Devina Loilera, który stawia na melodyjność i sprawdzone patenty. Jest w tym lekkość i duża radość z grania. Panowie nie kryją swojej pasji i zamiłowania do hard rocka.
Band gra muzykę na poważnie i nawet nie daje po sobie poznać, że to ich debiut. Imponują dynamiką i agresywnością w otwierający "K.S.A". Niby nic nowego nie dostajemy w takim "Bring it back", a dostarcza sporo radości słuchaczowi. To taki rasowy hard rock spod znaku Def Leppard. Riff w "Mystery Girl" początkowo jakoś mocno zalatuje Accept czy Ac/Dc ale to żaden minus. Band gra z niezwykłą swobodą i zaskakują świeżością. Dobrze to odzwierciedla "Run to Win". Całość wieńczy ballada "Rise up", która ma coś z Aerosmith czy Scorpions. Dużo w tym rocka i klimatu lat 80.
Wiem, płyta jest mało oryginalna i może nawet bardzo wtórna, ale tutaj postawiono na sprawdzone patenty i hard rockowe szaleństwo. Brzmi to oldschoolowo i bardzo w klimacie lat 80. Mamy przeboje i przemyślane motywy, tak więc band odrobił zadanie domowe. Udany debiut!
Ocena: 6/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz