Strony

sobota, 1 maja 2021

LYCANTHRO - Mark of the wolf (2021)

 

Kiedy widać wilka na okładce metalowego wydawnictwa, to zazwyczaj to jest dobry znak i zwiastuje ciekawe wydawnictwo. "Mark of the wolf" jest to kolejny przykład tego zjawiska. Nie powiem, czekałem na ten debiut kanadyjskiej formacji. To cała machina marketingowa i udostępnione materiały zwiastowały ucztę dla fanów heavy/power/speed metalu. Kapela nagrała też nie dawno cover Running wild w ramach składanki Wild Privateers. Teraz mogą śmiało iść w świat i konkurować z najlepszymi kapelami.

To nie kolejny klon, który nie ma nic ciekawego do zaoferowania. Jasne band nie boi się sięgać po patenty Judas Priest, Iron Maiden, Dio i można by jeszcze kilka innych inspiracji wymienić, ale najlepsze jest to że mają swój charakter. Z tej kapeli bije taka energia i zarazem świeżość. Kapela działa od 2016r i kluczową rolę odgrywa bez wątpienia gitarzysta i wokalista James Delbridge. To on nadaje odpowiedniego tonu Lycanthro i stylu. Jego głos sprawia że płyta brzmi oldschoolowo i drapieżnie.  W sferze gitarowej pomaga mu Forrest Dussault. Panowie stawiają na ciekawe, złożone partie gitarowe i mroczny klimat. Idealnie to współgra z tematyką grozy. Wszystkie elementy składają się w spójną całość.

Płytę otwiera "Crucible" i tutaj jest zadziorny metal w klimatach judas priest i attacker. Brzmi to znakomicie i na taki heavy metal zawsze warto czekać. Partie gitarowe wciągają i zaskakują świeżością.  Nutkę progresywności i podniosłości dostajemy w "Fallen Angels Prayer", który imponuje ciekawymi chórkami i elementami w stylu Kamelot.Dużo NWOBHM dostajemy w rozpędzonym "Mark of the wolf", które przypomina dokonania Iron Maiden. jest energia, jest przebojowość i czego chcieć więcej? Kolejny hicior na płycie to bez wątpienia "In metal we trust", który przenosi nas w czasie do lat 80. Dużo patentów żelaznej dziewicy dostajemy w energicznym "Ride the dragon" i tutaj dużo dobrego dzieje się. Kapela po raz kolejny udowadnia, że ma pomysł na siebie i brzmi bardzo świeżo.  Kto kocha Dio ten bez wątpienia zostanie powalany przez klimatyczny i złożony "Evangelion", który przypomina nieco "Last in Line" i trochę "Stargazer". No jest tutaj to coś, co czyni ten utwór prawdziwym majstersztykiem.

Lycanthro to młody band, ale pełen pasji i doświadczenia. Mają pomysł na siebie i go znakomicie realizują. "Mark of the wolf" to przykład jak powinien brzmieć album heavy metalowy. Jest klasycznie, a zarazem bardzo pomysłowo i świeżo. Oczekiwania w pełni spełnione. Śmiało można ich debiut zaliczyć do jednych z najważniejszych wydarzeń roku 2021.

Ocena: 9/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz