Strony

sobota, 1 maja 2021

EVERMORE - Court of the tyrant King (2021)


 Piękno logo, klimatyczna okładka. Co może pójść nie tak? Frontowa okładka Evermore przypomina najnowszy album warrior path, czy kultową okładkę Hammerfall. To już powoduje, że każdy fan heavy/power metalu będzie chciał sięgnąć po ten album. Bardzo udany chwyt ze strony  szwedzkiego Evermore, który w tym roku ma zamiar podbić power metalowa scenę metalową. Idą na wojnę z największymi zespołami i nie widzę przeciwwskazań aby mógł się mierzyć z najlepszymi płytami power metalowymi roku 2021. Uwaga Evermore nie bierze jeńców i ich debiut "Court of the tyrant king" to dzieło, które jest hołdem dla Nocturnel Rites, Dreamtale, edguy, heavenly, Helloween, czy stratovarius. Tak fani power metalu poczują się jak w domu.

Ciężko, naprawdę ciężko doszukać się jakiś wad. Brzmienie jest dobrze wyważone i oddaje klimat fantasy. Słychać, że band zabiera nas w rejony płyt power metalowych z lat 90. Klasa.  Okładka też zapada mocno w pamięci i przykuwa uwagę.  No i jest zgrany zespół, gdzie gitarzyści dają czadu i nie bawią się w kombinowanie. To jest hołd dla klasycznego europejskiego power metalu. W centrum zainteresowania jest tu wokalista Johan Haraldsson. Mega niesamowite predyspozycję i zarówna technika, jak i maniera przyprawiają o dreszcze. Ma coś Kiske, ale stara się być przede wszystkim sobą.

Materiał trwa nie całe 40 minut i to jest jedyny minus tej płyty. Zawartość jest dynamiczna i bardzo przebojowa. Zaczyna się klasycznie bo od podniosłego intra. No i szybko dostajemy pierwszy killer, czyli "Call of the wild". Stary dobry power metal w stylu klasycznego Helloween czy Edguy. Oj ciężko dzisiaj o taką muzykę i to jeszcze na takim poziomie. To jest to! Melodyjny riff i przebojowość to atuty "Rising Tide", który nawiązuje do najlepszych płyt Celesty, Dreamtale, czy Gamma Ray. No jest moc, a band jest nie do zatrzymania, a ja czuję się jakby wróciły lata 90 i złoty okres power metalu. Lekki i nastrojowy "Court of the tyrant" to ukłon w stronę twórczości Heavenly. Klasycznie brzmi też "Northern Cross". Band dalej serwuje nam sporo patentów wypracowanych przez Edguy czy Helloween. Band imponuje dynamika i pomysłami na hity. Mamy też 7 minutowy, rozpędzony "see no evil", który przemyca patenty gamma ray, czy Helloween. Prosty riff i podniosły refren sieją zniszczenie tutaj. To już kolejny killer na płycie. Na sam koniec dostajemy agresywny "By death reborn", który miesza style Heavenly, Nocturnal Rites czy Gamma ray. Tym kawałkiem band troszkę nas zaskakuje nieco mroczniejszym klimatem.

Evermore błyszczy na swoim debiucie i nagrywa dojrzały i przemyślany album. To porcja smakowitego power metalu, który ma na celu nas zabrać do pięknych wspomnień kiedy słuchaliśmy pierwszych płyt Gamma ray, edguy czy Helloween. Postawili na klasykę i dobrze, bo co raz mniej tego typu płyt. Szwedzki Evermore sieje zniszczenie i już nie mogę się doczekać kolejnej płyty!

Ocena: 9.5/10

2 komentarze:

  1. Kapitalny debiut !

    OdpowiedzUsuń
  2. Moc! Przypominają mi się najlepsze czasy, kiedy wychodziły same powerowe perły.

    OdpowiedzUsuń