Strony
▼
niedziela, 3 kwietnia 2022
LORDS OF THE TRIDENT - The offering (2022)
To była tylko kwestia czasu, kiedy amerykański Lords of the Trident wróci z nowym albumem. Działają od 2008 r, ale już dawno zdobyli uznanie fanów heavy metalu, którzy cenią sobie zadziorne riffy, finezyjne solówki i chwytliwe melodie. Band to faktycznie jeden z tych zespołów, który dumnie reprezentuje ten gatunek muzyczny. "The Offering' to kolejny album z typową dla tego zespołu muzyką. Jest podniośle, momentami epicko, a band pokazuje że idzie swoją własną ścieżką. Do ideału trochę mi brakuje, ale i tak jest to mocna pozycja.
Kocham okładki tego zespołu, bo zawsze przyciągają uwagę słuchacza i zawsze kryją różne ciekawe motywy. Tym razem również z okładki bije znakomity klimat. Brzmienie jest bardziej nowoczesne, bardziej drapieżne. Band tym razem umiejętnie wykorzystuje elementy power metalowe, choć na płycie dominuje heavy metal. Na pewno na plus należy zaliczyć rycerski klimat, a także niezwykłą charyzmę wokalisty Fanga. Znakomity głos, który sieje zniszczenie zarówno w szybkich kawałkach, jak i tych bardziej klimatycznych. Wszystko pięknie, tylko odnoszę wrażenie że album troszkę jest za długi i troszkę nie równy. Pewne niedociągnięcia nie przyćmiewają charakteru i jakości płyty. To wciąż wysoka półka.
Epickość, podniosłość wybrzmiewa w rozbudowanym otwieraczu "Legend". Już na wstępie band pokazuje jaki w nich drzemie potencjał. Echa power metalu można uświadczyć w dynamicznym i niezwykle melodyjnym "Acolyte" czy pełnym neoklasycznych rozwiązań "These Tower Walls". Na wyróżnienie zasługuje przebojowy "Charlatan" i ten refren po prostu niszczy obiekty. To jest przejaw geniuszu. Podobne emocje wzbudza energiczny i pełen ciekawych rozwiązań gitarowych "Champion".Mocny riff i i mroczny klimat to atuty "the blade", a zamykający "Heart of Ashes" przemyca sporo elementów progresywnych.
Lords of the trident to zespół, który stawia na ciekawe pomysły i bardziej złożone aranżacje. Mają swój styl i nie schodzą poniżej pewnego poziomu. Tutaj jest sporo perełek, ale jest też kilka niedociągnięć, a sam album jak dla mnie troszkę za długi i nie równy. Mimo swoich wad, to wciąż płyta atrakcyjna dla słuchacza i warto ją znać.
Ocena: 8/10
Przesłuchałem dwa razy w całości i robi wrażenie. Wokal oblędny ! Było by jeszcze lepiej, gdyby jak zauważyłeś, materiał był krótszy, u mnie o 4 i 5, oraz bez dziadeczka z siekierką, ale jest to koncept album, a więc wszystko musi być na swoim miejscu. Być może następnym razem...
OdpowiedzUsuńŁojejku. Jak jak lubię concept albumy! A ten jest wybitny! Zarówno muzycznie, wokalnie, brzmieniowo, jak i poprowadzeniem ciekawej historii. Dla mnie absolutnie płyta nie jest za krótka. Uwielbiam spójne albumy, które snują historię, a ta jest szczególnie ciekawa i poruszająca. Niby nic, niby banał, ale to, jak jest poprowadzona, jak wyrażone są emocje, to jest mistrzostwo świata. To się przeżywa. Chętnie obejrzałbym film lub przeczytał książkę, która tę historię opowiada. Muzyka tu to nie jest jakiś pokaz technicznych trików, zagrywek wirtuozów, czy połamanych riffów i innych udziwnień. I bardzo dobrze. Jest bardzo spójna i chwytliwa, choć początkowo po kilku przesłuchaniach trudno mi było sobie przypomnieć konkretne melodie, ale z kilkoma kolejnymi przesłuchaniami się utrwaliło i uważam, że kompozycyjnie jest to naprawdę ciekawa muzyka. Takie smaczki jak kilka motywów poprzednich utworów pojawiających się w ostatnim kawałku, niejako podsumowując, streszczając płytę, to też coś godnego wspomnienia. Album jest bardzo "piosenkowy", konstrukcja utworów to zwrotka i refren x2, solówki, refren, koniec. Nie jest to wada, tylko taki typ. Mi to tutaj pasuje. Dodatkowo zauważam, że teksty i wokale są rozpisane niezwykle melodyjnie i nie ma tu "ostrych krawędzi", niedokończonych czy nietrafionych rymów. Taki drobiazg, ale podbija odbiór i sprawia, że słucha się przyjemnie (brrrr aż mi się przypomniał wokalny koszmarek w postaci CRYSTAL SKY - Spell of the witch). A fakt, że jest to concept album dodatkowo w moich oczach podbija atrakcyjność.
OdpowiedzUsuńDla mnie póki co, to najlepsza płyta tego roku i jedna z najlepszych płyt w życiu. 10/10 oraz top-10 płyt ever. W jednym rzędzie m. in. z Sacred Outcry, BG Beyond the Red Mirror, LoB Alchemy of Souls prt I oraz dwoma ostatnimi Gloryhammerami:)