Nie powiem, zaintrygowała mnie ta okładka. Ciężko było zgadnąć co kryje ta tajemnicza okładka. Dużo rasowego heavy metalu i hard rocka, gdzie band nie kryje swoich zamiłowań do twórczości Saxon, Judas Priest czy Iron Maiden. Włoski Half Life, który działa od 2015r właśnie wydaje swój debiutancki album zatytułowany "Like a Jungle". Płyta jedna z wielu i w sumie troszkę szkoda, bo potencjał był.
W muzyce włoskiej formacji kluczową rolę odgrywa wokalista Andrea Lippi, który troszkę brzmi jak Mark Tornillo z Accept. Pasuje do topornego heavy metalu, którego tu nie brakuje. Dobry wokalista, który sprawia że płyta nabiera klimatu lat 80 i drapieżności. Z kolei Guerrino stara się aby warstwa instrumentalna była ciekawa. Jasne nie ma tutaj świeżości, ani pomysłowości, tylko solidne rzemieślnicze granie. Brzmienie też jest dalekie od ideału, ale tragedii też nie ma. Brakuje troszkę jakby dopracowania i mocy. Co do zawartości, to mamy 8 kawałków dających 36 minut muzyki. Na co warto zwrócić uwagę? Na pewno na dynamiczny otwieracz "Like a jungle". Jest drapieżny riff, choć i tutaj słychać rzemieślniczy warsztat bandu i jeszcze sporo do oszlifowania. Dobry riff mamy w zadziornym "Virus", ale i tutaj brakuje dopracowania. Refren troszkę wieje nudą.Natomiast "The last time" potrafi zauroczyć romantycznym klimatem i spokojnym nastrojem. Brzmi to całkiem dobrze. najbardziej chwytliwy wydaje się być melodyjny "reerrange" i może trzeba więcej tego typu utworów tworzyć?
Nie ma zaskoczenia, nie ma powodów w sumie żeby wracać do tego albumu. Solidne granie, które nadaje się na raz. Jest gdzieś może potencjał, a zespół może jeszcze się rozkręcić i pokazać swoje prawdziwe oblicze. Na pewno ich nie skreślam, ale jeśli ma ktoś sięgnąć po owe wydawnictwo, to lepiej poszukać coś ciekawszego i bardziej zapadającego w pamięci.
Ocena: 5.5/10
Zamiast wrzucać jak leci wszystko co wychodzi w hurtowych ilościach, lepiej powiedz kolego czy słuchałeś japońskiego Lovebites???
OdpowiedzUsuńWszystkiego nie da się opisać, a nie wszystko nadaje się też do opisania. Co do lovebites to czekam na to, ale jeszce nie słyszałem. Póki co czerpie radość z the privateer😁
UsuńMusisz koniecznie posłuchać Lovebites i oczekuję recki ich nowego albumu w lutym :)
OdpowiedzUsuńPoprzednie trzy płyty były niezwykle inspirujące!
https://www.youtube.com/watch?v=m3uGjp-P7DI
Nie podniecaj się tak tym LOVEBITES :). Mam 2 blu-ray sprowadzone z Japonii. Five of a Kind -tokyo 2020 i z tego roku...Mam dojścia do tego rynku i na bieżąco jestem i powiem tak: TAKICH KAPEL TO TAM JEST NA PĘCZKI!! Lepszy już Galneryus bo tak mi wokal dziewczynki nie przeszkadza.Oczywiście ze względu na zainteresowanie powermetalem jest tam sporo kapel nieźle dających i wszystko zawsze się kończy gdy wokal się odzywa:). Niestety nawet najlepsza młockarnia nie wytrzymuje tych ich pisków. Stroje to prawie każda kapela jak z żurnala XV wieku. 5 dziewczynek a tak naprawdę perkusistka mnie rozwala bo wiele pokazuje -tu jest niesamowity power. W połączeniu z ich jakością nagrywania muszę nieco suba skręcać bo ściany przestawia. Ogólnie nawet muza na 6 ale te wokale to u nich kuleją. Ale taki mają klimat i tyle.
OdpowiedzUsuńLovebites ? Muzyka dobra, ale wokal dyskwalifikuje, niestety... A ktoś tutaj na forum ten śpiew z Lovebites ceni wyżej niż dokonania Jordana Jacobsa, oceńcie sami, wystarczy posłuchać...
UsuńNowy numer "Judgement Day" roznosi na strzępy. Solówy i wszystko... Nade wszystko jest to metal, a nie coś co metal udaje. Przykładowo taki Aldious to tylko klon wczesnego Within Temptation, a Lovebites łupią aż miło. Co do wokali, trzeba lubić to fakt. Ale ja uwielbiam głosy Niihary, Sakamoto czy Nishidy z Earthshaker z lat 80-tych, taką mają intonację po prostu. Jak tu się ktoś zachwyca Jordanem Jacobsem z Riot City, piejcem z Twilight Force czy jakiś brazylijskich wynalazków, to sie zastanawiam co to jest za zarzut że "japońcy wokaliści piszczą".Wygląd? O Manowar nie wspomnę, a Powerwolf? Dla mnie liczy się muzyka, a każdy imagem próbuję dodać nutkę oryginalności. Ja nie moge się doczekać nowej płyty dziewczyn.
OdpowiedzUsuńDyskusja o wyższości świąt Bożego Narodzenia nad świętami Wielkiej Nocy ma taki sam sens, jak dyskusja nad tym, czy jakiś zespół czy wokalista jest dobry czy nie, no bo przecież ważne jest tylko to, czy się podoba czy nie. Jak się podoba to pochwal, jak nie, to nic nie mów, bo możesz kogoś urazić. Tyle razy już tutaj o tym mówiliśmy : de gustibus non est disputandum.
OdpowiedzUsuńNo i? Możesz jeszcze poradzisz naszemu szanownemu gospodarzowi zamknąć bloga przez twoje "widzi mi się", Panie Łacinnik?
OdpowiedzUsuńNie chodzi o Gospodarza, On jest u siebie, może pisać co chce, chodzi raczej o tych gości...gości z przerośniętym ego, Panie Encyklika.
OdpowiedzUsuńKurtuazyjne apelowanie do intelektu nie pomogło i pacjent mimo usilnych starań zmarł, zatem napiszę krótko: nie chcesz, nie czytaj. Załóż sobie forum filozofów epikurejskich albo opisz 1/100 grup co ja, to się może zaczniemy fajurkami powściągliwie smyrać, a nie tu. Metal to wojna, a nie blureje i tłajlajtforsy.
OdpowiedzUsuń