Strony

poniedziałek, 20 lutego 2023

IRON VOID - IV (2023)


 Jak sam tytuł wskazuje, mamy do czynienia z 4 albumem brytyjskiej formacji o nazwie Iron Void. Band kazał czekać swoim fanom 5 lat na nowy materiał. Rewolucji ten album z pewnością nie zrobi, nie podbije też świata i niestanie się najlepszym albumem roku 2023. Jednak trzeba przyznać, że ktoś odwalił kawał dobrej roboty i odrobił zadanie domowe z doom metalu z elementami heavy metalu. Fani Pentagram, Candlemass czy właśnie Black Sabbath będą czuć się jak w domu.

Okładka nie wiele zdradza, ale jak się już odpali płytę to wydobywają się z niej naprawdę wartościowe dźwięki, które potrafią przeszyć słuchacza. Jest ten mroczny, ponury klimat, ale oczywiście jest też sporo chwytliwych riffów czy motywów, które potrafią zapaść w pamięci. Dużo dobrego dla zespołu robi gitarzysta i wokalista Steve Wilson. To za jego sprawą album ma taki klasyczny charakter i to on nadaje całości pazura. Idealnie jego głos pasuje do tego typu muzyki.

Płytę otwiera krótkie intro, a potem wkracza "Grave Dance", który brzmi jakby powstał we wczesnym okresie Black Sabbath, kiedy na wokalu był Ozzy. Brawo dla panów za klimat i jakość, a przede wszystkim oddanie stylistyki. Bardziej przebojowy jest zadziorny "Pandoras Box" , który również ukazuje piękno doom metalu. Band radzi sobie również w dłuższych, bardziej rozbudowanych kompozycjach co potwierdza "Blind Dead". Podobne emocje wzbudza klimatyczny i przesiąknięty latami 80 "Lords of the Wastelands". Całość zamyka mroczny "last rites" , który idealnie podsumowuje całość.

Troszkę brakuje mi urozmaicenia, czy może większej dawki przebojowości, ale w swojej kategorii to bardzo wartościowy album. Dużo mrocznego klimatu i pantów Black sabbath, co tylko działa na korzyść tej płyty. Na pewno to pozycja godna uwagi.

Ocena: 7.5/10

2 komentarze:

  1. Jak na płytę doom metalową, to przebojowości i różnych smaczków jest tutaj od groma i ciut ciut, wystarczy przywołać kilka kultowych kapel z tego kręgu, które na jednym riffie i w tempie niedźwiedzia z tego znanego dowcipu, który robi to co robi do melodii ,,Wołga Wołga,, potrafią opędzić połowę materiału. Ta płyta bardziej mi się podoba niż ostatni i też dobry Candlemass. Wokalista Iron Void ma poczucie humoru, bo na początku ,,Living on the Earth,, ,,meczy,, niczym Ozzy. U mnie 9/10.

    OdpowiedzUsuń
  2. Płyta bardzo przebojowa, nie da się ukryć. Nie jest to jednak wada - Living on the Earth i Grave Dance to moje ulubione utwory

    OdpowiedzUsuń