Strony
▼
środa, 5 kwietnia 2023
OVERKILL - Scorched (2023)
To jeden z tych zespołów, że kiedy pojawia się nowy album to już wiadomo czego można się spodziewać i jaką muzykę tutaj znajdziemy. Amerykański Overkill ma swoją renomę i nie musi niczego udowadniać. Działają od 1980r i to kapela, która przez lata trzymała poziom i zawsze potrafiła znaleźć szerokie grono słuchaczy. Od czasów "Ironbound" nagrywają troszkę płyty w bardzo podobnym stylu. Najnowszy krążek "Scorched" to 20 krążek w dorobku grupy i to na pewno imponuje. Płyta nie wiele różni się od poprzednich i tu rodzi się czy nie będziemy mieć dość kolejnej wariacji na temat "Ironbound".
Typowa okładka dla tej grupy, mocne wyraziste brzmienie, z resztą tak jak na poprzednich płytach. Zastanawia mnie jak to Bobby "Blitz" Ellsworth robi, że wciąż ma taki znakomity i zadziorny wokal. Klasa i wciąż potrafi rzucić na kolana i sprawić, że słuchacz będzie miał ciarki na plecach. Jest oczywiście ten rozpoznawalny od pierwszych sekund bas DD Verniego. Gitarzyści Linsk i Tailer też odwalają kawał dobrej roboty. Gdyby nie to, że znam poprzednie płyty to może ich praca zrobiłaby na mnie większe wrażenie. Jest dobrze, nawet bardzo dobrze, ale obyło się bez zaskoczenia i efektu "wow".
Najdłuższy na płycie jest tytułowy "Scorched" i tutaj na pewno robi wrażenie wejście gitar i duża dawka melodyjności. Słychać, że to Overkill i to taki dobrze nam znany z ostatnich płyt. Wgniata w fotel na pewno niezwykle przebojowy "Going Home" i to jest wszystko to za co kocham ten band. Pozytywnie emocje wzbudza też singlowy "The Surgeon", który również wyróżnia się chwytliwym refrenem i ciekawymi przejściami. Dalej mamy rozpędzony i agresywny "Twist of The Wick" i trzeba przyznać, że to jest thrash metal z prawdziwego zdarzenia. Kolejny killer za nami. Fajnie buja taki zakręcony, może nieco punkowy "Wicked Place". Ciekawie robi się przy marszowym "Wont Be coming Back", który z początku brzmi jak coś z pogranicza Black Sabbath czy Manowar, potem robi się tak jakoś radośnie, ale utwór na pewno zapada w pamięci.Nie do końca przemawia do mnie "Fever", który jest jakoś za bardzo przekombinowany. O wiele ciekawszy jest zadziorny "Harder They Fall". Całość wieńczy "Bag o Bones", który też niczym specjalnym się nie wyróżnia. Ot co dobry thrash metalowy kawałek.
Pewne utwory wymagają może troszkę innego rozegrania, poprowadzenia i dopracowania. Jest sporo killerów, są hity, dobre melodie, drapieżność i bardzo dobra forma muzyków. Overkill wciąż gra swoje i robi to naprawdę na wysokim poziomie i wiele zespołów może się od nich uczyć. Czy najlepszy album Overkill? Nie. Czy powalczy o tytuł płyty roku? Będzie ciężko. Jedno wiem na pewno. To jedna z najciekawszych płyt roku 2023.
Ocena: 8.5/10
Od płyty,,Ironbaund,, Overkill odzyskał wigor, znów był agresywny, żywotny, i mocno przebojowy, a więc nie ma mowy o nudzie, ale nie ma też mowy, że ,, Scorched,, to kolejna kopia tamtej sesji. Gdy Metallica smęci i przynudza, Megadeath wyrzuca z zespołu kolegę za to co faceci lubią robić najbardziej, Overkill robi to co wychodzi mu najlepiej, łoi z pasją i ze stylistyczną swobodą, bo to nie tylko thrash, słychać tu elementy hard rocka ( melodie ), heavy metalu ( solówki ), doom metalu ( Fever ), są sabbathowe riffy i zwolnienia. Ich najnowsza płyta to jak dla mnie, od czasu ,,Persona Non Grata,, Exodus najlepszy thrashowy materiał. Początek mamy jak z Vivaldiego, w środku tego utworu tytułowego też zresztą jest taki przerywnik vivaldowski, a to tylko jeden ze smaczków, i jest ich od groma, ponad 6 minut, a chce się więcej i więcej, fantastyczne otwarcie. I mamy to więcej, bo cała ta płyta jest niezwykle urozmaicona dźwiękowo, a wokalista też dokłada swoje, ,,jeżdżąc brzytwą po szkle,, ale nie tylko, potrafi zaśpiewać bardzo różnorodnie, a w ,,Fever,, to nawet ,,Ozzym,, pojechał. Fantastyczna muzyka !
OdpowiedzUsuń