Strony
▼
sobota, 27 maja 2023
KALMAH - Kalmah (2023)
Dobiegł końca czas oczekiwania na nowy krążek fińskiej formacji Kalmah. To były kolejne 5 lat oczekiwania na nowy materiał od specjalistów chwytliwych melodii. Poprzedni album zatytułowany "Palo" wynagrodził fanom ten długi czas wypatrywania nowej muzyki swoich idoli. Tak samo jest w przypadku "Kalmah". To kolejna porcja znakomitej muzyki z pogranicza power metalu i melodyjnego death metalu. Lata lecą, band wydaje kolejny płyty i w zasadzie nic się nie zmienia. Stylistyka i jakość bez zmian. Tak, znów mamy prawdziwą ucztę.
Kalmah potrafi idealnie wyważyć melodyjność, przebojowość z agresją i drapieżności. Mało kto potrafi pochwalić się takim talentem. W dodatku Kalmah cały czas trzyma wysoki poziom. Nie znajdziemy u nich słabych momentów, chybionych pomysłów czy zbędnych kompozycji. To prawdziwi geniusze w swoim fachu. Nowy album to wszystko to z czego ich znamy. Duża dawka melodyjności, pełne pomysłowości i energii partie gitarowe Anttiego i Pekka Kakko. Całość wszystko znakomicie spina wokal Pekki. Ciężko sobie wyobrazić kogoś innego na wokalu, bowiem jego głos nadaje całości drapieżności, charakteru i klimatu. Kalmah nie kombinuje i gra swoje, co mnie bardzo cieszy bo niczego innego od nich nie oczekuję.
Płytę promował otwierający "Haunted by guilt" i to jest taki rasowy hicior Kalmah. Znakomite przejścia, pazur, mocny riff i duża dawka melodyjności. Mocne otwarcie płyty. Pozycja druga na płycie to urozmaicony i niezwykle chwytliwy "Veil of Sin" i to co gitarzyści wyprawiają to jest godne pochwały. Melodie są naprawdę urocze i na długo zostają w pamięci. brutalniejszy wydaję się być "scarred by sadness" , który bardziej wkracza w rejony melodyjnego death metalu czy nawet black metalu. Sam utwór to prawdziwy killer. Na pewno zaskakuje stonowany, melancholijny "No words sad enough". Niezwykle nastrojowy i ponury kawałek o łagodnym wydźwięku. Ja osobiście wolę Kalmah w szybszej wersji."Serve the untrue" od razu wynagradza nam spokój poprzedniego kawałka. Znów mamy szybkie tempo, mocny riff i prawdziwą szarżę gitarzystów. Rasowy Kalmah. Band próbuje też nas zaskoczyć nieco stonowanym i klimatycznym "home Sweet Hell" i to również niezwykle uroczy kawałek, który oddaje piękno muzyki Kalmah. Bracia Kokko atakują nas kolejną dawką świetnych partii gitarowych w szybszym "Tons of Chaos". Jak oni to robią? Cały czas grają na wysokim poziomie. Szacunek za to. Klasyczny Kalmah mamy również w "Taken before given" , a zamykający "Drifting in a dream" to znów urozmaicenie i bardziej stonowane granie.
5 lat czekania i mamy 9 album w dorobku Kalmah. Cały czas trzymają wysoki poziom i dalej grają swoje i to jest godne podziwu. Mało kto może się pochwalić taką formą, taką statystyką co Kalmah, "Kalmah" to świetne podsumowanie tego co band robi od lat. Nikt nie gra tak jak oni i to są prawdziwi czarodzieje i pozostaje nic tylko słuchać i oczekiwać kolejnych perełek. Niezawodny Kalmah znów zniszczył i nie mogło być inaczej.
Ocena: 9.5/10
Z melodeathu moge z cała pewnością polecic: Hrothgar "Rise of Ragnarök" (dla fanow Amon Amarth); Prevail in Darkness "Inferno; Fires In The Distance "Air not meant for us" (dla fanow Insomnium i innych smutasow)
OdpowiedzUsuńA coś progresywnego typu In Mouring, Omnium Gatherum
UsuńBądź cos bliskiego klasyki melodeath?