Strony
▼
wtorek, 29 sierpnia 2023
ANTIOCH - Molten Rainbow (2023)
Nie wiem jak Wy, ale ja strasznie tęsknie za 3 inches of blood. Mieli swój styl i patent na zadziorny i pełen ciekawych melodii heavy metal. Czasami zdarzy się trafić na jakiś band co przemyca patenty tamtej kapeli. Kanadyjski Antioch to jeden z takich przypadków. Panowie nie boją się też czerpać garściami z lat 80, z kręgu NWOBHM, Judas Priest czy nawet Running Wild. Nie odkrywają nowych rejonów na 4 albumie studyjnym zatytułowanym "Molten Rainbow", ale robią to z taką pasją i zaangażowaniem, że płyta z miejsca staje się jednym z ciekawszych krążków roku 2023.
Duży plus za nawiązania do running wild czy 3 inches of blood, bo idealnie trafiają w mój gust. Atutem Antioch jest charyzmatyczny wokalista Nick Allaire. Wysokie rejestry to bez wątpienia jego specjalność. Od pierwszych dźwięków zapada w pamięci. Dużo dobrego do nowego albumu wniósł gitarzysta Jordan Rhyno. W tej jego grze nie znajdziemy żadnych emocjonalnych dźwięków, czy coś oryginalnego, albo ponadczasowego. Zabiera nas w rejony dobrze nam znane. Robi to jednak z pomysłem i poszanowaniem wielkich kapel. Ja czerpałem sporą radość podczas odsłuchu.
Okładka w sumie taka nijaka, nie wiele zdradza. Brzmienie dopasowane do zawartości i stylu grupy. Czuć klimat lat 80 na samym wejściu. Płyta ma świetne wejście i robi furorę. Otwierający "Defliar" wyrywa z kapci. Jest klasycznie, z pazurem i z riffem przesiąkniętym Running Wild. W podobnej tonacji utrzymany jest "Moltan Rainbow". Słychać wpływy Running Wild, ale też i 3 inches of Blood co mnie bardzo mnie cieszy. Wokalnie, gitarowo utwór dostarcza sporo frajdy. Utwór niezwykle dynamiczny i przebojowy. Troszkę toporniej, troszkę może w stylu Accept mamy w stonowanym "Dodeskaden" i wokalnie Nick też momentami brzmi jak sam Udo Dirkschneider. Start świetny i owe emocje nieco studzi spokojny i mało wyrazisty "Imps in the Coal". Antioch wraca na właściwe tory w rozpędzonym i melodyjnym "Temple Of Black Fire". Band po raz kolejny zabiera nas do sceny niemieckiej. Słabym punktem płyty jest też bardziej hard rockowy "Hold my heart", ale złe wrażenie zaciera chwytliwy "Iron And Rust".
Antioch ma całkiem sporo do zaoferowania i troszkę szkoda, że album nie utrzymał poziomu z pierwszych kompozycji. Gdzieś w pewnym momencie czar prysł i zespół nie rzucił na kolana. Mimo pewnych wad, słabszych momentów płyta robi wrażenie i zostaje w pamięci. Warto poświęcić uwagę na nowe dzieło kanadyjskiej formacji. Nie będzie zawiedzeni, no chyba że ktoś tutaj będzie szukał czegoś odkrywczego. Wtedy będzie czekać was tylko rozczarowanie.
Ocena: 8/10
Moim zdaniem zespół popełnił błąd ustalając kolejność utworów na tej płycie, ,,Imps in the Coal,, powinien być tu jako ostatni, bo pomimo, że ma fenomenalne momenty, to zbyt wcześnie obniża jej wysoką temperaturę, a akurat na sam koniec pasował by idealnie. Troszkę słabszy jest też utwór szósty, chociaż ma piękny tytuł. Wyróżnił bym jeszcze oprócz wyróżnionych w recenzji ,,The Harvest Tale,, , rewelacyjnie muzycznie nawiązujący do swojego tytułu. Bardzo chwytliwy i łagodniejszy, wręcz ,,radiowy,, jest też ,,Hold My Heart,, , a taki ,,Iron the Rust,, też bardziej by pasował do pierwszej części tej płyty. Podsumowując, jest naprawdę bardzo dobrze.
OdpowiedzUsuń