Strony

piątek, 8 grudnia 2023

GREYDON FIELDS - Otherworld (2023)


 Niemiecki Greydon Fields w dalszym ciągu zagłębia tematykę mrocznego, posępnego, ponurego dark power metalu. Ta dobrze znana niemiecka toporność miesza się z mrocznym klimatem, wyszukanymi motywami i słychać gdzieś tam echa Arthemis czy Thunderstone, choć Greydon Fields podąża własną ścieżką. Pierwsze albumy robiły wrażenia, więc bez zastanowienia sięgnąłem po "Otherworld". Płyta ukazała się 1 grudnia nakładem Roll The Bones Records.

Skład bez zmian, Stylistyk również bez większych zmiana, ale muzyka niższych lotów niż poprzednie wydawnictwa. Uleciała jakby pomysłowość, ta dawka wyrazistych i godnych uwagi melodii. Tym razem jest zachowawczo i przewidywalnie. Troszkę szkoda, bo band zmarnował potencjał na coś wyjątkowego. Nie każdemu też przypadnie wokal Volkera Mosterta, który jest specyficzny i momentami troszkę gryzący się z muzyką. To właśnie też nadaje charakteru całości. Okładka też jakaś taka nijaka, a samo brzmienie nie ratuje sprawy.

To co znajdziemy to 41 minut muzyki, która jest co najwyżej dobra. "The Machine" troszkę średnio sprawdza się jako otwieracz. Nie ma mocy, drapieżności i ogólnie to solidny heavy metal w niemieckim wydaniu, ale nic ponadto. O wiele ciekawszy jest "otherworld", gdzie jest więcej dynamiki, a i solówki są bardziej żywiołowe i przemyślane. Nie wiele dobrego wnosi "Seven years", gdzie główny motyw gitarowy jest jakiś bez wyrazu, a sama konstrukcja utworu też niczym specjalnym nie zachwyca. Sprawę ratuje troszkę bardziej dopracowany refren, ale to niestety za mało. Jednym z najciekawszych kawałków na płycie jest rozpędzony i zadziorny "Another Dawn", który rzeczywiście daje sygnał, że band gra power metal. Band pokazuje też pazur w bardziej dopracowanym "Time is a killer". Niby nic odkrywczego, a robi wrażenie. Zabrakło ostatniego szlifu i może bardziej ciekawszej melodii. Pozytywnie też prezentuje się najdłuższy na płycie "the eternal idol", który przypomina, że jest to zdolny band, który stać na utwory z górnej półki.

Tym razem greydon fields nagrał co najwyżej dobry krążek, który  miewa przebłyski. Jest kilka mocniejszych riffów, kilka ciekawych i wciągających melodii. Niestety jako całość album już sporo traci. Niby album trwa 41 minut, a troszkę zaczyna się to dłużyć w pewnym momencie. Szkoda, bo na poprzednich wydawnictwach Greydon fields pokazał, że potrafi stworzyć coś wyjątkowego.

Ocena: 6/10

2 komentarze:

  1. ,,The Machine,, to więcej niż solidny otwieracz, mocny gitarowy wstęp, wokal w klimatach nostalgicznych, ale coraz mocniej wspomaga mroczne galopady reszty zespołu, solówka krótka i delikatna, wpisuje się w złowieszczy klimat tego utworu.
    ,, Otherworld,, podobny w nastroju, ale bardziej dynamiczny, wokal tutaj jakby w cieniu instrumentalistów, bo oni tutaj rządzą, a solóweczka gitarowa wbije w kompleksy niejednego ,,wioślarza,,. Mocno wokalnie wchodzi ,,Seven Years,, , a epickie frazy jak iskry z ogniska krzesze zespół. ,,Ratline,, to lekka obniżka formy, ale tylko lekka. Mocarne gitary w ,, Talk to the Hand,, , ciekawe zagrywki, chórki i solówka gitarowa, oraz marszowe tempo. Niczym ballada zaczyna się ,, Another Dawn,, , ale to tylko pozory, bo później mamy prawdziwego killera z niesamowitym pędem i drapieżnym refrenem. Tak, po takim zabójcy, najlepszy jest, kolejny... zabójca, czyli ,, Time is a Killer,, . ,,Reanimator,, może co najwyżej przywrócić nas do życia, ale bynajmniej nie zamierza tego zrobić, bo mknie w mrok na czarnych niczym heban nutach szalonego wokalu. Nutki Black Sabbath w ,, Etarnal Idol,, ? No, może, ale to popis całego zespołu i wokalisty, którzy wchodzą tutaj na brzmieniowe rejestry zarezerwowane tylko dla nielicznych, wyszedł z tego prawdziwy majstersztyk, GRAYDON FIELDS gratulacje.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zyskuje z każdym przesłuchaniem. 9/10.

    OdpowiedzUsuń