Strony

poniedziałek, 29 stycznia 2024

SAVAGED - Night Stealer (2024)


Jest i kolejny debiut w tym roku. Przed Wami hiszpański Savaged i to już kolejny zespół, który chce nam przypominać stare dobre czasy heavy/speed metalu i klimat lat 80. Pełno takich kapel ostatnio powstaje i trzeba mieć dobre argumenty, żeby przekonać do siebie słuchaczy. Savaged na pewno ma smykałkę do tworzenia hitów, przebojowych melodii i oldscholowych solówek, które są motorem napędowym tej kapeli. Dawno żadna kapela mnie tak nie rozwaliła solówkami gitarowymi. Dużo dobrego się dzieje w tej kwestii. To już jest kilka powodów dla których warto sięgnąć po "Night Stealer".

To jednak nie wszystko. W skład kapeli wchodzą muzycy, którzy można było usłyszeć w Raptore, czy Redshark i to już jest coś czym można się pochwalić. Gitarowo  Joan Grimalt i Jammie Killhead wymiatają i wiedzą jak porwać słuchacza. Potrafią stworzyć przebojowy riff i ciekawe pojedynki na solówki gitarowe. Wszystko jest nastawione na przebojowość i prostotę lat 80. Ta technika się sprawdza, bo w efekcie daje wysokiej klasy materiał. Sam wokal Jammiego momentami brzmi jak mieszanka Udo i Kinga Diamonda, ale ma swój charakter i wie jak siać zniszczenie.

Okładka kiczowata, brzmienie takie wystylizowane na lata 80, więc wszystko się zgadza. "Tons of Leather" to utwór z przebojowym refrenem i tutaj właśnie można przekonać się jaki ciekawy wokal kryje w sobie Jammie. Przepiękne solówki napędzają rozpędzony "I will fight". Podobne emocja wzbudza dynamiczny i bardzo melodyjny "Knights of Metal". Kocham horror" Koszmar z ulicy wiązów", więc nawiązanie do tego filmu w instrumentalnym "Welcome to" i topornym "Elm Street" zaliczam do plusów tego wydawnictwa. Sam "Elm street" to rasowy hicior i tutaj band mocno czerpie z accept czy grave digger, ale nie tylko. To wejście perkusji w "Money sucks" przypomina Udo i czasy "Timebomb". Mocna rzecz i pokazuje jak świetny jest to band. Liczne przejścia w kawałku przypominają "Phanthom the Opera " Iron Maiden. Co za killer! Dalej mamy żywiołowy i przebojowy "Stealing the night" i to klasyczny heavy/speed metal. Ten utwór to kolejny świetny przykład, jak znakomite są tutaj solówki i jak bardzo gitarowo jest na tym krążku. Został jeszcze jeden hicior, a mianowicie "running for your love" i znów najwyższej próby heavy/speed metal i to w bardzo przebojowym wydaniu. Można jednak stworzyć ciekawy utwór o miłości.

Savaged to miłe zaskoczenie roku 2024. Miłość do heavy metalu, pasja i szczery przekaz zawsze wygra. Band gra wtórnie, jak wiele tego typu zespołów, ale jakość jest z górnej półki. Jazda bez trzymanki i "Night stealer" trafił w mój gust. Zabawa z tą płytą jest przednią i pozostaje już tylko zapuścić jeszcze raz ten majstersztyk.

Ocena: 9.5/10


 

2 komentarze:

  1. Miałem już tę płytę na słuchawkach, ale gdyby nie przypomnienie na stronie ,,Power metal warrior,, to pewnie przegapiłbym kawałek zacnego grania, bo tak od razu zwyczajnie się nie poznałem na SAVAGED. Dopiero na słuchaweczkach i w plenerze, niczym trafiający w gust przepis kulinarny Okrasy, oddała to najlepsze, i teraz hasa w mojej percepcji, i pewnie trochę to jeszcze potrwa. No jak ta płyta się rozkręca, że każdy następny utwór wydaje się jeszcze lepszy od poprzedniego. Brzmienie niby archaiczne, ale to tylko pozory, bo gitary tną z finezją damasceńskiej stali, wokal rozwala skalę, sekcja rytmiczna nie tylko pruje w przestworza, ale i zatrzymać się odpowiednio potrafi, a całość po prostu zniewala, tylko ja tak mam ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i ja mam podobnie. Mocna rzecz 😊 ale wiem że znajdą się głosy negatywne

      Usuń