Strony

piątek, 9 lutego 2024

IN VAIN - Back To Nowhere (2024)

 


Power metal jednak nie umarł i wciąż rodzą się nowe gwiazdy gatunku. Była moda na Gamma Ray, helloween, na Blind Guardian czy Stratovarius lub inne wielkie gwiazdy, które odcisnęły piętno swoje na tym gatunku. Ktoś powie, że nie ma nowych gwiazd, które by nagrywały takie perełki. Teraz jest w modzie granie na pograniczu heavy/power metalu i z nutką thrash metalu. W tej kategorii przoduje hiszpański In Vain, który przecież nie jest na scenie od dziś. Działają już 10 lat i nagrali 6 albumów. Ostatnie dzieło to była uczta i jedna z najlepszych płyt roku 2021. Panowie się nie zatrzymują i znów idą po tytuł płyty roku. Po 3 latach od wydania "All Hope is Gone" band idzie za ciosem i znów nagrywa album idealny, perfekcyjny pod każdym względem i wyznaczający nowy trend. Tak powinno się grać power metal. "Back To Nowhere" to nowa jakość power metalu i wyznacznik i wzór do naśladowania.

W roku 2022 do zespołu dołączył Julio Abadia, który wniósł świeżo, ale o dziwo nie zaburzył idealnego stanu rzeczy i stylu grupy. Oni dalej grają z pazurem, z pomysłem i znakomicie balansują między agresją i drapieżnością typową dla thrash metalu, a melodyjnością i przebojowością, która jest charakterystyczna dla heavy/power metalu. Dodając do tego mroczny i klimat, a także ostre niczym brzytwa brzmienie dostajemy prawdziwą maszynę do siania niszczenia. In vain nie bierze jeńców i nie bawi się w eksperymentowania i granie komercyjnego power metalu.  Ma być moc, ogień i gitarowa jazda bez trzymanka. Kręgosłupem zespołu wciąż jest Daniel Cordon, który nadaje charakteru grupy i nadaje jej odpowiedniej tonacji. Jego głos i praca na gitarze zasługuje na owacje na stojąco. Tak słucham tej płyty i przypominają się czasy kiedy wielkie zespoły power metalowe wydawali swoje najlepsze płyty, który były wzorem dla późniejszych kapel. Ta płyta właśnie brzmi jakby była kolejny ważnym krążkiem w historii power metalu. Niby cały czas band gra w podobnym stylu, a jednak jest urozmaicenie i masa ciekawych smaczków i dźwięków. Nie grają na jedno kopyto i w oparciu o jedn riff, a to się chwali.

Okładka pierwsza klasa, to i muzyka jest również perfekcyjna. Album trwa 45 minut i ma 11 kawałków, a na pierwszy strzał idzie mroczny, stonowany, ale i ciężki "Story of a Life". Co za cios między oczy. Riff bardzo pomysłowy i oddający klimat trochę z pogranicza Thunderstone, czy też Persuader. Więcej takiego klasycznego power metalu można wyłapać w rozpędzonym i niezwykle melodyjnym "For The Fallen". Czysta perfekcja i nie ma się do czego przyczepić. Band znakomicie wypada w szybkich kawałkach, ale oni tak naprawdę odnajdują się na każdej płaszczyźnie. Jeszcze inaczej prezentuje się "The Force of Thunder", który jest bardziej skoczny, ale też niezwykle urozmaicony. Coś z Judas Priest, czy Primal Fear można wyłapać, ale In Vain ma swój styl nie do podrobienia. Piękna melodia atakuje nas w "Never live again" i tutaj dobitnie słychać to balansowanie między mrocznym, ciężkim gitarowym graniem, a dużą dawko przebojowości i chwytliwych melodii. Dwa różne światy i znakomite połączenie ich na tej płycie. Refreny jak zawsze pierwsza klasa. Kolejny killer to rozpędzony "The Blind Man", czyli kwintesencja In Vain. "Metal Enlightenment" to kompozycja, która przypomina ostatnie dzieło Iron Savior, ale też coś z Judas Priest. Mocny riff i prawdziwa jazda bez trzymanki. To kocham w In Vain, że u nich killer goni killer i nie ma słabych wstawek, czy wypełniaczy. Pełno tu szybkich i zadziornych utworów, które napędzają ten album i dobrze to słychać w "Days of Glory" czy "Back To Nowhere". Najdłuższy na płycie jest "Dreaming Awake", który potrafi zauroczyć rozbudowaną formą i takim epickim rozmachem. Prawdziwe cudo i do tego te marszowe tempo, które potęguje emocje. Mocna rzecz.

Jak oni to robią? Jak z taką łatwością tworzą takie arcydzieła? Wielkie gwiazdy grają swoje i tworzą płyty, ale sorry to jest czas In Vain. Band jest na fali i tworzy płyty swojego życia, o których będzie się mówić latami. Czysta perfekcja i wiele powinno brać z nich przykład i się inspirować. "Back To Nowhere" to już kolejne arcydzieło w ich bogatej dyskografii. Wiem jedno na pewno. Ta płyta będzie w top 10.

Ocena: 10/10

1 komentarz:

  1. 10 w ocenie a jakoś nikt nie zdecydowała się na wyrażenie własnej opinii, i wcale się nie dziwię, bo muzyka zawarta na ,, Back to Nowhere,, nie jest łatwa, czy nachalnie przebojowa, i wymaga ciągłego na niej skupienia i wielokrotnego przesłuchania, bo mocno wytrawny to heavy/power metal. To jaką robotę robi tutaj cały zespół jest po prostu mistrzowskie. Jak te gitary drapieżne nieustannie, i tak jakby mało zauważalne, ale bez chwili wytchnienia, i w urozmaicony sposób ciągle pracują, i nie wyłączają się kiedy wchodzi wokal, przez co i wokal jest jakby w tle, ale na tym zespołowym i nieustannie agresywnym i skondensowanym kolażu dźwięków oparty jest patent na granie IN VAIN. Jest jeszcze inna metoda na docenienie tego co robi zespół, ja, po tej płycie, puściłem sobie inną, akurat padło na JENNER, i wiecie co, świetna przecież muzyka z ,, Prove Them Wrong,, wyblakła jak kolorowy żagiel wystawiony na działanie słońca, wiatru i morskiej wody.

    OdpowiedzUsuń