Strony

sobota, 9 marca 2024

RAVAGE - Spider on the World (2024)


 W roku 2009 ukazał się "The End of Tommorow" amerykańskiej formacji Ravage. Cóż to była za płyta, co za niezły popis energicznego grania. Band pokazał, że można grać klasycznie i zarazem bardzo ciekawie, nie zapominając o melodiach. To była uczta dla fanów heavy/speed metalu i potem był nie potrzebny odświeżony debiut w postaci "Return of The Spectral Rider". 7 lat oczekiwania na nowy materiał spowodował ogromny głód i zapotrzebowanie na muzykę Ravage. W 2019r do grupy doszedł perkusista Toni Belchior i teraz 19 kwietnia ukaże się "Spider on The World". Czas sprawdzić, czy warto było czekać.

Arcydzieło może nie powstało, nie udało się też może przebić "The End of tommorow", ale to wciąż muzyka na wysokim poziomie. Cieszy fakt, że band gra dalej swoje i nie szukał na siłę czegoś innego. Spisują się w takim prosty, melodyjnym i przesiąkniętym klasyką graniem. Podobnie jak na "The end of tommorow" pełno tutaj przebojów, killerów, a zabrakło troszkę pomysłów na cały album i to takich, które by rzuciły na kolana. Jest na wokale Alec Firicano, który swoją barwą i charyzmą sporo nadgania i sprawia, że czuć klimat lat 80. Dzięki niemu Ravage ma swój charakter i potrafi się wyróżnić na tle innych formacji. Podobnie jak na albumie z roku 2009 tak i tutaj kawał dobrej roboty robią gitarzyści. Duet Eli Firicano i Nick Izzo nie odkrywają ameryki i wolą iść przetartymi szlakami. Kto szuka czegoś odkrywczego to będzie czuł zawód. Płyta skierowana do tych co kochają proste, dynamiczne i przebojowe granie, gdzie dominuje klimat lat 80.

Nowy album to jakby kontynuacja "The End of Tommorow" i to widać na wiele płaszczyznach. Zadziorne i takie proste brzmienie, czy sama okładka,  gdzie znów w głównej roli pająk.  Otwieracz "Manmade Ice Age" też mocno przypomina styl z tamtej płyty. Bardzo dobry kawałek, ale jakoś zabrakło przebłysku geniusz, a  może większej mocy? Z pewnością ciekawszy jest "Sign of The Spider", który powala dynamiką i chwytliwą melodią. Jakieś echa Running wild można się doszukać. To jest Ravage jaki ja kocham. Dalej mamy singlowy "Ravage in Peace", czyli speed metalową jazdę bez trzymanki. Jeden z najmocniejszych punktów na płycie i nie dziwię się, że wybrano go na singiel promujący. Prosty i zarazem energiczny kawałek. Troszkę nijaki jest stonowany "Without a Trace", gdzie uleciała ta moc i drapieżność. Ciekawszy jest rozpędzony "Amazon Burning", czy nieco toporniejszy "Corruption of Blood", ale to też tylko dobre kawałki i w sumie nic ponadto. Dopiero końcówka przyprawia o szybsze bicie serce. Mamy mocniejszy "Spider on the world", czy przebojowy "From the mouth of pain", które pokazują jaki potencjał ma w sobie ta kapela. Znakomicie oddają styl tej formacji i jej jakość.Finał również jest godny uwagi. Wkracza speed metalowy killer w postaci "Face of Infamy", który pokazuje, że ten album mógł być równie świetny co "The end of Tommorow". Troszkę zabrakło pomysłów na cały album.

Nie wiele zabrakło, żeby zbliżyć się do poziomu i jakości z "The end of Tommorow". Pojawiają się słabsze momenty, ale całościowo "Spider on the World" to pozycja godna uwagi. Jest klasycznie, jest melodyjnie, jest pazur i duch mojego ulubionego "The End of Tommorow". W tym roku są ciekawsze płyty to fakt, ale Ravage zasługuje na uwagę. Wypatrujcie 19 kwietnia.

Ocena: 8/10

2 komentarze:

  1. Są drogi ,, drugiej kolejności odśnieżania, są też płyty ,,drugiej kolejności odsłuchiwania,, ale w tym przypadku warto było poczekać, bo to bardzo dobre granie.
    Moje pierwsze podium :
    1.3
    2.9
    3.4
    Moje drugie podium :
    4. 10
    5.1
    6. 5

    OdpowiedzUsuń